sobota, 25 września 2010
Spotkajmy się w Rucianach
Onegdaj, w czasie spotkania z ostatnio urodzonymi w Rucianach Rucińskimi, doszliśmy do wniosku, że mało z nas Rucińskich zdaje sobie sprawę, że wszyscy stanowimy jedną wielką rodzinę. A są na to niepodważalne dowody. Niektóre przykłady potwierdzające ten fakt podawałem już wcześniej. Żeby tę prawdę upowszechnić postanowiliśmy podjąć takie działania:
Po pierwsze samemu zgłębić historię rodu i wiedzą tą podzielić się za pomocą internetu, co jak widać od początku roku z niejakim powodzeniem czynie. Po drugie wykazać, że możliwy jest wywód przodków do XVI wieku czyli 15 pokoleń. To zadanie przyjął na siebie urodzony w Rucianach Ireneusz. Po trzecie zaproponować Rucińskim zaciekawionym historią rodu odbycie w 2011 roku spotkania w Rucianach. Z uwagi na to,że będzie to pierwsze takie przedsięwzięcie w historii rodu i w skali kraju, będziemy wdzięczni za aktywny udział tak na etapie programowania jak i realizacji.
Ze swej strony do oceny i dyskusji przedstawiamy wstępną propozycję terminu i przebiegu spotkania. Uzasadnienie przyjętych rozwiązań i ewentualne możliwe warianty przedstawię w odpowiedziach na zadane pytania w następnych postach.
1. Termin i czas spotkania - pierwszy lub ostatni weekend wakacji.
2. Ilość uczestników - około 50 osób.
3. Noclegi i wyżywienie -we własnym zakresie
4. Koszt uczestnictwa - opłaty za autokar, przewodnika, wynajem sali, organizacje ogniska rozłożone na wszystkich uczestników.
5. Pierwsze spotkanie - w piątek po południu, tam też kolacja, nocleg i śniadanie. Ostatnio pojawiła się też możliwość rozpoczęcia imprezy, noclegu i stołowania się w Bielanach.
6. Sobota - wyjazd autokarem do Drohiczyna w archiwum diecezjalnym informacja o zasobie i możliwościach korzystania. W drodze powrotnej obiad w Bielanach. Tam też informacja pana Zbigniewa Wąsowskiego, autora dzieła Monografia parafii RozbityKamień o jego doświadczeniach genealogicznych. Pan Wąsowski przygotowuje II rozszerzone wydanie swojej pracy. Jeśli uda się zgrać w czasie nasze spotkanie z pracą drukarni, będzie ono do nabycia. W przeciwnym wypadku autor, na indywidualne zamówienia, udostępni cyfrową wersję swej pracy.
7. Niedziela - wyjazd Rucian, spotkanie i wystąpienia uczestników na zakończenia ognisko integracyjne na terenie ostatniego siedliska Rucińskich, powrót do Siedlec i pożegnanie.
W sprawach programu i uczestnictwa proszę o kontakt i zapraszam do współpracy. W imieniu inicjatorów Stanisław Ruciński z Wrocławia, 506 529 127, rustant29@Gmail.com
wtorek, 21 września 2010
Jeszcze jeden herb
Chronologicznie powinien on się znaleźć na początku opisów naszych dziejów a nie pod koniec. Jest to bowiem wizerunek opracowany na podstawie opisów XIV wiecznych, ale dopiero ostatnio opublikowany przez Józefa Szymańskiego i powtórzony w Herbarzu Tadeusza Gajla. Jest więc tak dawny jak nasze szlachectwo. Zamieszczam go wyłącznie jako ciekawostkę. Na pierwszy rzut oka różni się od tych powszechnie spotykanych zwłaszcza barwą labrów i elementów klejnotu. Zasadnicza leży w rypie hełmu. W heraldyce stosowano zawsze taki typ, jaki był ówcześnie przez rycerstwo używany. Ten typ określany był jako żabi pysk albo dziobowy. Zwróćmy uwagę, że podobny hełm zastosowano w herbie Rucinski. W późniejszych herbach, do których jesteśmy przyzwyczajeni umieszcza się hełm prętowy. Chodzi tu o pionowe pręty osłaniające twarz rycerza. Pisząc o zakończeniu opisu dziejów naszego rodu, mam na myśli wyłącznie zakończenie jednego, ale istotnego i stosunkowo długiego etapu, kiedy to Rucińscy występują głównie jako posiadacze ziemi. Oto zbliża się XIX wiek, epoka rozwoju przemysłu i handlu. Rucińscy, oczywiście podążą we wszystkich zaborach do miast. Na podstawie zebranych materiałów mogę zapewnić, że dalsze dzieje Rucińskich będa nie mniej frapujące niż dotychczasowe. Nie zabraknie nas w powstaniach, ani wśród ziemiaństwa na wschodzie. Nie bylibyśmy też sobą gdyby nas nie było na statkach wiozących emigrantów do Ameryki. Nie zaniedbam też wspomnieć o Zofii Rucińskiej, która związała się z Antonim Malczewskim, poetą, autorem poematu Maria, który zarazem był pierwszym z Polaków, który wszedł na Mont Blanc. O tym wszystkim będę pisał dopiero w listopadzie. Październik mam zamiar poświęcić współczesności, czyli spotkaniu Rucińskich w Rucianach.
piątek, 17 września 2010
Albośmyto jacy tacy
Kiedy nieżyjący już Tadeusz Ruciński mozolnie zbierał materiały do swego opracowania, wielkie dzieło Zbigniewa Wąsowskiego nie było jeszcze dostępne. Dziś kontynuator myśli Tadeusza lub potomkowie Kaliksta jak i każdy porażony wirusem genealogii Ruciński może dotrzeć do swoich XVI wiecznych korzeni w Rucianach. Na przykład także potomkowie osadników z powiatu Węgrowskiego, którzy w początkach XVIII w. przybyli na ziemię lubawską. Gdy o tym w sierpniu pisałem, byłem przekonany, że ich rodzice radzili im jak mają tam już na swoim gospodarować i podpowiadali miejscowe dziewczyny na przyszłe synowe a ja dopowiadałem, żeby robili wszystko bym się mógł za jakieś 200 lat urodzić. No i jak widać spisali się należycie. Początkowo kandydatki na żony importowali z miejsca pochodzenia. Później gdy się już zasymilowali brali miejscowe. Wiadomo, że skutkiem migracji sami utracili tytuły szlacheckie, ale żenili się w większości z miejscowymi szlachciankami. Zdarzył się w tamtych stronach i taki przypadek, .że zamieszkały w powiecie brodnickim potomek jednego z osadników uzyskał od władz pruskich potwierdzenie szlachectwa, przyimek von i własny herb Rucinski, co widać na załączonym obrazku. Tego w polskich herbarzach nie znajdziemy, w niemieckich tak. Natomiast w polskim herbarzu Bonieckiego przy nazwisku Kudelski przeczytamy wzmiankę, że Łukasz syn Antoniego kupił w 1746 roku część Kudelczyna (w parafii Rozbity Kamień) od Rucieńskiego. Także u Bonieckiego przeczytamy, że w 1762 r. Stanisław Ruciński brał ślub z Teofilą Dunin Karwicką herbu Łabędź z Karwic. Natomiast M. J. Minakowski podaje, że nieco później Józefa Ruczyńska wyszła za Adama hrabiego Miączyńskiego herbu Suchekomnaty w Rempinie woj. Płockie. A o tym, że Józef Ruciński urodzony w Kijowie ożenił się z księżną Wandą Lubomirską napiszę w stosownym czasie. Teraz jesteśmy jeszcze w XVIII wieku. warto więc odnotować, że 1788 roku założono Sydeney jako angielską kolonię karną. Ktoś może zapytać a co ma piernik ....... A właśnie, że ma W Australii egzystuje prawie 100 Rucińskich, w tym kilka osób spokrewnionych z Tadeuszem Rucińskich, a w samym Sydney przeszło 30, w tym piątka, czyli 2 pokolenia moich potomków, a są szanse, że doczekam się trzeciego, gdyż to drugie jest już w komplecie pełnoletnie. Zapewne czytelnicy się domyślili, że fotografia z czołówki tematycznie związana jest z poprzednim spotem, gdyż przedstawia potomka Kaliksta Rucińskiego.
poniedziałek, 13 września 2010
Rucińscy na urzędach
Kolejne lata przynoszą nowe wiadomości o Rucińskich osiadły6ch
w coraz to większym oddaleniu od Rucian, co w naturalny sposób prowadzi
do oderwania od korzeni. Rozbiory Polski i będące ich efektem kordony
graniczne pogłębiają ten proces izolacji.
Mapka z czołówce, zaczerpnięta z Herbarza Tadeusza Gajla, jako
jedyna z dostępnych, tak obrazowo przedstawia przebieg rozbiorów i tym
samym rozdzielenia Rucińskich osiadłych na wschód, i południe, później
też i na zachód od Rucian.
Gdzie w owym czasie bytowali Rucińscy, w swym dociekliwym opracowaniu
pisze Tadeusz Ruciński. Kruszwica została już wcześniej wymieniona. Dalej
Autor pisze tak: "Benedykt i Tomasz Rucińscy, obaj z Podlasia,
elektorowie Króla Jana III (1674), jak świadczy konstytucja z tegoż roku.
Odnotowany jest również Mikołaj Ruciński tow. chorągwi pancernej
( cohertii loriceatea) Kasztelan podolski, któremu Król Michał
Wiśniowiecki nadał w roku 1672 wójtostwo w Rakowcu w woj. Ruskim.
Jednego z tych trzech Rucińskich byli prawdopodobnie synami
albo wnukami: Franciszek i Szymon Rucińscy, z których pierwszy jest
protoplastą gałęzi wielkopolskiej, a któremu Król August II jednocześnie
na dzień 19 listopada nadał urzędy ziemskie. Szymon został cześnikiem
w Trembowli a Franciszek skarbnikiem drohickim, jednocześnie był on
dziedzicem Rucian. Ożeniony był z ur. Franciszką Włodekówną z Uhrynowa.
Pozostawił z niej synów: Mateusza, Wojciecha, Łukasza i Kazimierza, po
którym pozostał Piotr Ruciński. Dobrami Uhrynowa dzielili się po śmierci
Franciszka syn jego Łukasz i wnuk Piotr oraz Antoni, Szymon, Jan i
Katarzyna Rucińscy, prawdopodobnie wnukowie Szymona skarbnika
drohickiego. Katarzyna została później poślubiona Janowi Kaliskiemu.
Kazimierz Ruciński, najmłodszy z synów Franciszka i Franciszki
urodzony w 1731 roku pozostawił z żony Marianny 2 synów; Tomasza i
Franciszka . Ten Franciszek ur. w 1766 r. w Rucianach został, w czasie
zajęcia Podlasia przez Prusaków wcielony do wojska pruskiego i później
wraz z pułkiem do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. ( ta linia Rucińskich,
co można obecnie ustalić w Monografii Parafii Rozbity Kamień nosiła
przydomek Nagórny ) Jedynym synem Franciszka był urodzony w 1806 r.
Jan Nepomucen ożeniony z Apolonią Szumanówną. Z tego związku urodził się
jedyny ich syn Kalikst Ruciński. "
Przerywam wywody T Rucińskiego, by kontynuować ten wątek w oparciu
tekst Barbary Wysockiej zawarty w wydawnictwie cyfrowym Nuntius
Veturtatis. Podejmując temat przechodzenia rodzin drobnoszlacheckich do
inteligencji wspomniała, ze poprzez rodzinę Szumanów Rucińscy związali się
z rodem Trąmpczyńskich.
Oto co pisze B.Wysocka : " Materiały rodziny Rucińskich to dokumenty
osobiste, majątkowe, wycinki prasowe Kaliksta Rucińskiego (1838-19225),
dyrektora Banku Wzajemnych zabezpieczeń na życie "Vesta" w Poznaniu,
właściciela folwarku Polityka ( pow. Poznań ), jego żony Anny
z Trąmpczyńskich; synów ks Franciszka Rucińskiego (1877-1946) kanonika
kapituły poznańskiej, Kazimierza Rucińskiego (1873-1944) inżyniera
architekta w Poznaniu, Stanisława Rucińskiego ( 1872-1941) prezesa
dyrekcji kolei państwowych w Poznaniu. "
Od siebie tutaj dodam, że Kalikst w czasie studiów prawniczych we Wrocławiu
był członkiem Towarzystwa Słowiańskiego, a jego syn Franciszek został
kanclerzem kurii poznańskiej i dostąpił godności infułata.
Na zakończenie powróćmy jeszcze na krótko do opracowania
T. Rucińskiego. Uzupełnia on listę dzieci Kaliksta Rucińskiego o następujące
imiona: Jan ur, 1875 r., Stefan ur. 1876 r. i Maria ur. 1879 r. oraz dodaje
informację, że dnia 12. grudnia 1790 roku Stanisław Ruciński został
mianowany przez Stanisława Augusta szambelanem J. K. Mości.
w coraz to większym oddaleniu od Rucian, co w naturalny sposób prowadzi
do oderwania od korzeni. Rozbiory Polski i będące ich efektem kordony
graniczne pogłębiają ten proces izolacji.
Mapka z czołówce, zaczerpnięta z Herbarza Tadeusza Gajla, jako
jedyna z dostępnych, tak obrazowo przedstawia przebieg rozbiorów i tym
samym rozdzielenia Rucińskich osiadłych na wschód, i południe, później
też i na zachód od Rucian.
Gdzie w owym czasie bytowali Rucińscy, w swym dociekliwym opracowaniu
pisze Tadeusz Ruciński. Kruszwica została już wcześniej wymieniona. Dalej
Autor pisze tak: "Benedykt i Tomasz Rucińscy, obaj z Podlasia,
elektorowie Króla Jana III (1674), jak świadczy konstytucja z tegoż roku.
Odnotowany jest również Mikołaj Ruciński tow. chorągwi pancernej
( cohertii loriceatea) Kasztelan podolski, któremu Król Michał
Wiśniowiecki nadał w roku 1672 wójtostwo w Rakowcu w woj. Ruskim.
Jednego z tych trzech Rucińskich byli prawdopodobnie synami
albo wnukami: Franciszek i Szymon Rucińscy, z których pierwszy jest
protoplastą gałęzi wielkopolskiej, a któremu Król August II jednocześnie
na dzień 19 listopada nadał urzędy ziemskie. Szymon został cześnikiem
w Trembowli a Franciszek skarbnikiem drohickim, jednocześnie był on
dziedzicem Rucian. Ożeniony był z ur. Franciszką Włodekówną z Uhrynowa.
Pozostawił z niej synów: Mateusza, Wojciecha, Łukasza i Kazimierza, po
którym pozostał Piotr Ruciński. Dobrami Uhrynowa dzielili się po śmierci
Franciszka syn jego Łukasz i wnuk Piotr oraz Antoni, Szymon, Jan i
Katarzyna Rucińscy, prawdopodobnie wnukowie Szymona skarbnika
drohickiego. Katarzyna została później poślubiona Janowi Kaliskiemu.
Kazimierz Ruciński, najmłodszy z synów Franciszka i Franciszki
urodzony w 1731 roku pozostawił z żony Marianny 2 synów; Tomasza i
Franciszka . Ten Franciszek ur. w 1766 r. w Rucianach został, w czasie
zajęcia Podlasia przez Prusaków wcielony do wojska pruskiego i później
wraz z pułkiem do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. ( ta linia Rucińskich,
co można obecnie ustalić w Monografii Parafii Rozbity Kamień nosiła
przydomek Nagórny ) Jedynym synem Franciszka był urodzony w 1806 r.
Jan Nepomucen ożeniony z Apolonią Szumanówną. Z tego związku urodził się
jedyny ich syn Kalikst Ruciński. "
Przerywam wywody T Rucińskiego, by kontynuować ten wątek w oparciu
tekst Barbary Wysockiej zawarty w wydawnictwie cyfrowym Nuntius
Veturtatis. Podejmując temat przechodzenia rodzin drobnoszlacheckich do
inteligencji wspomniała, ze poprzez rodzinę Szumanów Rucińscy związali się
z rodem Trąmpczyńskich.
Oto co pisze B.Wysocka : " Materiały rodziny Rucińskich to dokumenty
osobiste, majątkowe, wycinki prasowe Kaliksta Rucińskiego (1838-19225),
dyrektora Banku Wzajemnych zabezpieczeń na życie "Vesta" w Poznaniu,
właściciela folwarku Polityka ( pow. Poznań ), jego żony Anny
z Trąmpczyńskich; synów ks Franciszka Rucińskiego (1877-1946) kanonika
kapituły poznańskiej, Kazimierza Rucińskiego (1873-1944) inżyniera
architekta w Poznaniu, Stanisława Rucińskiego ( 1872-1941) prezesa
dyrekcji kolei państwowych w Poznaniu. "
Od siebie tutaj dodam, że Kalikst w czasie studiów prawniczych we Wrocławiu
był członkiem Towarzystwa Słowiańskiego, a jego syn Franciszek został
kanclerzem kurii poznańskiej i dostąpił godności infułata.
Na zakończenie powróćmy jeszcze na krótko do opracowania
T. Rucińskiego. Uzupełnia on listę dzieci Kaliksta Rucińskiego o następujące
imiona: Jan ur, 1875 r., Stefan ur. 1876 r. i Maria ur. 1879 r. oraz dodaje
informację, że dnia 12. grudnia 1790 roku Stanisław Ruciński został
mianowany przez Stanisława Augusta szambelanem J. K. Mości.
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Ziemia Lubawska
Podobnie jak ziemią drohicką władali niegdyś Jadźwingowie, a Drohiczyn był
jednym z ich grodów, tak ziemia lubawska należała do pruskiego plemienia Sasinów, a Lubawa
była ich grodem obronnym.
Przejściowo i krótko władzę nad tymi terenami przygranicznym władzę sprawowali też królowie polscy.
W początkach XIII wieku władzę w Lubawie i nad przyległymi terenami dzierżył
rikijs (wódz) Sasinów Surwabuno. Rik to też nazwa kamiennych ogrodzeń obronnych
wokół siedlisk Sasinów.
W 1214 roku Surwabuno i jego poddani zostali nawróceni przez cysterskiego mnicha Chrystiana
na wycieczkę do Rzymu, gdzie został on uroczyście ochrzczony przez papieża Innocentego III.
Z wdzięczności ofiarował on
swoje terytorium Kościołowi. Papież potwierdził to w swojej bulli
z dnia 18. lutego 121ś roku używając po raz pierwszy określenia Terra Lubavia. W nagrodę
Chrystian dostał sakrę biskupią, a za jakiś czas Lubawa stała się miastem rezydencjonalnym
biskupów chełmińskich, podobnie jak obecnie Drohiczyn.
Przez prawie 200 lat, bo do 1466 roku, na ziemi lubawskiej panoszyli się Krzyżacy.
Po pokoju toruńskim obszar ziemi lubawskiej został włączony w granice Królestwa Polskiego.
Rysunek na początku przedstawia widok Lubawy z XVII wieku od strony północnej. Okazała budowla po lewej stronie, w oddzielnych obwarowaniach to zamek biskupów.
Lubawa, jak już wcześniej była o tym mowa, leżała na szlaku wiodącym z północy na południe i na wschód. To też wielokrotnie była terenem przemarszu Szwedów. Efektem tego były zawsze zniszczenia, pożary, zabór żywności a także, co stwierdzałem w trakcie kwerendy ksiąg parafialnych, liczne w jednym czasie urodzenia dzieci bez wskazania ojca. Jakby tego wszystkiego było za mało to w latach 1709 - 1711 grasowała tam dżuma, a w okresie 1711 - 1712 wielki pomór bydła, czyli siły pociągowej i żywności.
Kolejni, panujący w pierwszej połowie XVIII wieku panujący biskupi organizowali zasiedlanie spustoszonych terenów. Bowiem gospodarka rolna biskupiego klucza biskupiego nie była oparta wtedy na poddaństwie, a na szarwarku. Z obowiązku wykonywania robót na zasadzie szarwarku zwolniona była szlachta, dziedziczni sołtysi i niektórzy gburzy. Obowiązek taki ciążył na gburach szarwarkowych, lemanach, półgburach, kontraktowych, zagrodnikach, komornikach, kontraktowych i innych o niskim statusie w ówczesnej hierarchii społecznej.
Z analizy sporządzanych okresowo inwentarzy dóbr biskupich (były to spisy stanów p;osiadania i dochodów z tego wynikających) można wysnuć wnioski jakie kryteria winni spełniać nowi osadnicy. Byli to mianowicie ludzie wolni, posiadający rodzinę zdolną do pracy i prawdopodobnie najemników, narzędzia rolnicze i przede wszystkim siłę pociągową oraz możliwość, gdy była taka potrzeba, wystawienia zabudowań. W takim przypadki kanonicy sporządzający inwentarz zawnioskowali aby Janowi Rucińskiemu z Rybna zwrócić połowę poniesionych kosztów.
Wymogi, które wyliczyłem wcześniej okażą się oczywiste, jeśli się weźmie pod uwagę, że inny Jan Ruciński w Łążynie otrzymał 2 włóki, czyli przeszło 35 ha i tym samym status gbura. Musiał zatem mieć odpowiednie warunki do gospodarowania, aby osiągać odpowiednie plony by móc egzystować i składać biskupowi wymaganą daninę w naturze i w gotówce.
Zastanówmy się teraz co skłaniało Rucińskich, i nie tylko ich, do opuszczenia swojej ziemi na Mazowszu ? Na ogół byli to ludzie ożenieni w zaściankach szlacheckich, czyli wolni i znający się na rolnictwie. Rzadko jednak mieli szansę dziedziczenia gospodarstwa, jedynie w przypadkach, gdy teść nie miał innych spadkobierców. Na ogół jednak byli wyrobnikami. Jak nie u teścia to u szwagra. Kiedy więc ogłoszono z ambony możliwość zostania posiadaczem 2 włók, wybrała się na zachód grupa osób o nazwiskach; Skolimowski, Ruciński, Księżopolski, Świniarski i inni na rozpoznanie tam gdzie ta wolna ziemia. Po powrocie każdy od swojego teścia zażądał pary wołów, pługa. zboża na zasiew, woza i trochę pieniędzy i załadowali to wszystko łącznie z rodziną na wóz
a po tygodniu byli już n a ziemi obiecanej.
W latach 1720-1747 w diecezji chełmińskiej osiedlili się: wymieniony już Jan Ruciński, gbur
w Łążynie, Tomasz Ruciński, gbur w Hartowcu, wspomniany Jan Ruciński, kontraktowy w Rybnie i Sebastian Ruciński, krawiec, kontraktowy w Zwiniarzu. Wszystkie te miejscowości położone są na ziemi lubawskiej. Poza nią odnotowano jeszcze urodzonego w 1712 roku Pawła Rucińskiego, który w1733 roku wstąpił do zakonu Cystersów w Pelplinie i tam też zmarł w dniu 16. maja 1759 roku. Mógł on być synem jednego z wcześniej wymienionych Rucińskich.
W latach 1759 - 1772 , a więc w okresie, którego nie obejmują już inwentarze biskupie na Pomorzu, a przed 1793 rokiem w Wielkopolsce, czyli w jednym i drugim przypadku przed zaborem tych ziem przez Prusaków pojawili się nowi Rucińscy jako właściciele gospodarstw rolnych. Mogli to być na ziemi lubawskiej potomkowie wcześniejszych osadników, a na innych terenach, zwłaszcza w Wielkopolsce nowi osadnicy.
Oto lista nazwisk wybranych z katastru kontrybucyjnego sporządzonego dla Prus Zachodnich (Pomorze) w latach 1772/73.
1. Ruciński ? Kliczewo pow. Sztum
2. Ruciński Andrzej Wielka Kamionka pow. Chełmno
3. Ruciński Jan Łuskowo pow. Świecie
4. Ruciński Łukasz Żmijewko pow. Brodnica
5. Ruciński K. Strzygi pow. Brodnica
6. Ruciński Szzymon Brzozie pow. Kurzętnik
7. Ruciński Maciej Leśno pow. Kurzętnik
8. Ruciński Marcin Radoszki pow. Kurzętnik
9.Ruciński Szymon Gutowo pow. Lubawa
10. Ruciński Tomasz Hartowiec pow. Lubawa
11. Ruciński Franciszek Hartowiec pow. Lubawa
12. Ruciński Walenty Mroczno pow. Lubaw
13. Ruciński Jędrzej Prątnica pow. Lubawa
14. Ruciński Fredynand Prątnica pow. Lubawa
15. Ruciński ? Rumian pow. Lubawa
16. Ruciński Stanisław Rybno pow. Lubawa
17. Ruciński Wojciech Rybno pow. Lubawa
18 .Ruciński Piotr Zwiniarz pow. Lubawa
P0zycje 6 do 18 to miejscowości położone na ziemi lubawskiej.
Podobny kataster sporządzony dla Prus Południowych czyli Wielkopolski zawierał następujące
nazwiska Rucińskich
1. Ruciński Stanisław Lubraniec pow. Brześć Kujawski
2. Ruciński Szymon Lubrańczyk pow. Brześć Kujawski
3. Ruciński Andrzej Mąkoszyn pow. Brześć Kujawski
4. Ruciński Kazimierz Słupca pow. Kalisz
5. Ruciński Wincenty Słupca pow, Kalisz
6. Ruciński Jan Buk pow. Kościan
Nazwiska nasze zostały zapisane przez Niemców fonetycznie, alfabetem niemieckim w trakcie spisów z natury. Także w Niemczech te materiały zostały zdygitylizowane, więc czasem to co znajdziecie w internecie może budzić wątpliwość czy to rzeczywiście chodzi o nas. Zapewniam więc, że większość udało mi się zweryfikować i ustalić, że rzeczywiście to są Rucińscy.
jednym z ich grodów, tak ziemia lubawska należała do pruskiego plemienia Sasinów, a Lubawa
była ich grodem obronnym.
Przejściowo i krótko władzę nad tymi terenami przygranicznym władzę sprawowali też królowie polscy.
W początkach XIII wieku władzę w Lubawie i nad przyległymi terenami dzierżył
rikijs (wódz) Sasinów Surwabuno. Rik to też nazwa kamiennych ogrodzeń obronnych
wokół siedlisk Sasinów.
W 1214 roku Surwabuno i jego poddani zostali nawróceni przez cysterskiego mnicha Chrystiana
na wycieczkę do Rzymu, gdzie został on uroczyście ochrzczony przez papieża Innocentego III.
Z wdzięczności ofiarował on
swoje terytorium Kościołowi. Papież potwierdził to w swojej bulli
z dnia 18. lutego 121ś roku używając po raz pierwszy określenia Terra Lubavia. W nagrodę
Chrystian dostał sakrę biskupią, a za jakiś czas Lubawa stała się miastem rezydencjonalnym
biskupów chełmińskich, podobnie jak obecnie Drohiczyn.
Przez prawie 200 lat, bo do 1466 roku, na ziemi lubawskiej panoszyli się Krzyżacy.
Po pokoju toruńskim obszar ziemi lubawskiej został włączony w granice Królestwa Polskiego.
Rysunek na początku przedstawia widok Lubawy z XVII wieku od strony północnej. Okazała budowla po lewej stronie, w oddzielnych obwarowaniach to zamek biskupów.
Lubawa, jak już wcześniej była o tym mowa, leżała na szlaku wiodącym z północy na południe i na wschód. To też wielokrotnie była terenem przemarszu Szwedów. Efektem tego były zawsze zniszczenia, pożary, zabór żywności a także, co stwierdzałem w trakcie kwerendy ksiąg parafialnych, liczne w jednym czasie urodzenia dzieci bez wskazania ojca. Jakby tego wszystkiego było za mało to w latach 1709 - 1711 grasowała tam dżuma, a w okresie 1711 - 1712 wielki pomór bydła, czyli siły pociągowej i żywności.
Kolejni, panujący w pierwszej połowie XVIII wieku panujący biskupi organizowali zasiedlanie spustoszonych terenów. Bowiem gospodarka rolna biskupiego klucza biskupiego nie była oparta wtedy na poddaństwie, a na szarwarku. Z obowiązku wykonywania robót na zasadzie szarwarku zwolniona była szlachta, dziedziczni sołtysi i niektórzy gburzy. Obowiązek taki ciążył na gburach szarwarkowych, lemanach, półgburach, kontraktowych, zagrodnikach, komornikach, kontraktowych i innych o niskim statusie w ówczesnej hierarchii społecznej.
Z analizy sporządzanych okresowo inwentarzy dóbr biskupich (były to spisy stanów p;osiadania i dochodów z tego wynikających) można wysnuć wnioski jakie kryteria winni spełniać nowi osadnicy. Byli to mianowicie ludzie wolni, posiadający rodzinę zdolną do pracy i prawdopodobnie najemników, narzędzia rolnicze i przede wszystkim siłę pociągową oraz możliwość, gdy była taka potrzeba, wystawienia zabudowań. W takim przypadki kanonicy sporządzający inwentarz zawnioskowali aby Janowi Rucińskiemu z Rybna zwrócić połowę poniesionych kosztów.
Wymogi, które wyliczyłem wcześniej okażą się oczywiste, jeśli się weźmie pod uwagę, że inny Jan Ruciński w Łążynie otrzymał 2 włóki, czyli przeszło 35 ha i tym samym status gbura. Musiał zatem mieć odpowiednie warunki do gospodarowania, aby osiągać odpowiednie plony by móc egzystować i składać biskupowi wymaganą daninę w naturze i w gotówce.
Zastanówmy się teraz co skłaniało Rucińskich, i nie tylko ich, do opuszczenia swojej ziemi na Mazowszu ? Na ogół byli to ludzie ożenieni w zaściankach szlacheckich, czyli wolni i znający się na rolnictwie. Rzadko jednak mieli szansę dziedziczenia gospodarstwa, jedynie w przypadkach, gdy teść nie miał innych spadkobierców. Na ogół jednak byli wyrobnikami. Jak nie u teścia to u szwagra. Kiedy więc ogłoszono z ambony możliwość zostania posiadaczem 2 włók, wybrała się na zachód grupa osób o nazwiskach; Skolimowski, Ruciński, Księżopolski, Świniarski i inni na rozpoznanie tam gdzie ta wolna ziemia. Po powrocie każdy od swojego teścia zażądał pary wołów, pługa. zboża na zasiew, woza i trochę pieniędzy i załadowali to wszystko łącznie z rodziną na wóz
a po tygodniu byli już n a ziemi obiecanej.
W latach 1720-1747 w diecezji chełmińskiej osiedlili się: wymieniony już Jan Ruciński, gbur
w Łążynie, Tomasz Ruciński, gbur w Hartowcu, wspomniany Jan Ruciński, kontraktowy w Rybnie i Sebastian Ruciński, krawiec, kontraktowy w Zwiniarzu. Wszystkie te miejscowości położone są na ziemi lubawskiej. Poza nią odnotowano jeszcze urodzonego w 1712 roku Pawła Rucińskiego, który w1733 roku wstąpił do zakonu Cystersów w Pelplinie i tam też zmarł w dniu 16. maja 1759 roku. Mógł on być synem jednego z wcześniej wymienionych Rucińskich.
W latach 1759 - 1772 , a więc w okresie, którego nie obejmują już inwentarze biskupie na Pomorzu, a przed 1793 rokiem w Wielkopolsce, czyli w jednym i drugim przypadku przed zaborem tych ziem przez Prusaków pojawili się nowi Rucińscy jako właściciele gospodarstw rolnych. Mogli to być na ziemi lubawskiej potomkowie wcześniejszych osadników, a na innych terenach, zwłaszcza w Wielkopolsce nowi osadnicy.
Oto lista nazwisk wybranych z katastru kontrybucyjnego sporządzonego dla Prus Zachodnich (Pomorze) w latach 1772/73.
1. Ruciński ? Kliczewo pow. Sztum
2. Ruciński Andrzej Wielka Kamionka pow. Chełmno
3. Ruciński Jan Łuskowo pow. Świecie
4. Ruciński Łukasz Żmijewko pow. Brodnica
5. Ruciński K. Strzygi pow. Brodnica
6. Ruciński Szzymon Brzozie pow. Kurzętnik
7. Ruciński Maciej Leśno pow. Kurzętnik
8. Ruciński Marcin Radoszki pow. Kurzętnik
9.Ruciński Szymon Gutowo pow. Lubawa
10. Ruciński Tomasz Hartowiec pow. Lubawa
11. Ruciński Franciszek Hartowiec pow. Lubawa
12. Ruciński Walenty Mroczno pow. Lubaw
13. Ruciński Jędrzej Prątnica pow. Lubawa
14. Ruciński Fredynand Prątnica pow. Lubawa
15. Ruciński ? Rumian pow. Lubawa
16. Ruciński Stanisław Rybno pow. Lubawa
17. Ruciński Wojciech Rybno pow. Lubawa
18 .Ruciński Piotr Zwiniarz pow. Lubawa
P0zycje 6 do 18 to miejscowości położone na ziemi lubawskiej.
Podobny kataster sporządzony dla Prus Południowych czyli Wielkopolski zawierał następujące
nazwiska Rucińskich
1. Ruciński Stanisław Lubraniec pow. Brześć Kujawski
2. Ruciński Szymon Lubrańczyk pow. Brześć Kujawski
3. Ruciński Andrzej Mąkoszyn pow. Brześć Kujawski
4. Ruciński Kazimierz Słupca pow. Kalisz
5. Ruciński Wincenty Słupca pow, Kalisz
6. Ruciński Jan Buk pow. Kościan
Nazwiska nasze zostały zapisane przez Niemców fonetycznie, alfabetem niemieckim w trakcie spisów z natury. Także w Niemczech te materiały zostały zdygitylizowane, więc czasem to co znajdziecie w internecie może budzić wątpliwość czy to rzeczywiście chodzi o nas. Zapewniam więc, że większość udało mi się zweryfikować i ustalić, że rzeczywiście to są Rucińscy.
wtorek, 24 sierpnia 2010
Rucińscy jacy są
Mapka ilustruje rozlokowanie osób o nazwisku Ruciński w powiatach. Jednakże kiedy będzie mowa o Rucińskich jako zbiorowości to należy rozumieć, że dotyczy to również Rucinskich i Ruczyńskich łącznie z formami żeńskimi. Pojedyncze zapisy nazwiska Ruczyński pojawiły się na Mazowszu już w XVII wieku jako efekt wymowy mazurskiej. Zanik miękkiego ń to skutek urzędowych zapisów naszego nazwiska w zaborze pruskim i austriackim.
Mapki wszystkich wariantów nazwiska Ruciński znajdziemy na stronie Nazwiska w Polsce.
Źródła historyczne , a także aktualnie publikowane informacje potwierdzają tezę, że jesteśmy rodem dynamicznie rozrastającym się i w najwyższym stopniu mobilnym, skłonnym do migracji nawet w najodleglejsze strony świata.
Początkowo powodem przenosin było przeludnienie Rucian i w wyniku tego związki małżeńskie w dalszych okolicach. Zdolniejsi uzyskiwali urzędy i wchodzili do rodów ziemiańskich, czego przykłady już poznaliśmy.
Zniszczenia wojenne i straty ludności w XVII wieku stymulowały migrację ludzi wolnych także w dalsze okolice. Niejednokrotnie akcja przesiedleńcza była organizowana przez hierarchów gdy trzeba było od nowa zagospodarować dobra kościelne.
Również późniejsze, przełomowe wydarzenia historyczne sprzyjały rozpowszechnieniu się naszego nazwiska. Liczby, jakimi będę operował ilustrują stan z 2004 roku, opracowany przez prof. K. Rymuta w oparciu o bazę PESEL i przedstawiony również na mapkach.
Cechy, które przypisałem naszemu rodowi można uwiarygodnić wyłącznie poprzez konfrontację z inną zbiorowością egzystującą w zbliżonych warunkach. Przyjąłem więc do porównań położoną niedaleko Rucian, ale bliżej Rozbitego Kamienia miejscowość Dmochy i jej mieszkańców - Dmowskich. Godzi się wspomnieć, że są tam też korzenie sławnego Romana.
W punkcie wyjścia, czyli w XVI wieku Ruciany miały 10 włók, a Dmochy 19.
Mieszkańcy Rucian używali 24 przydomki,a w Dmochach 53. Dziedzice Rucian płacili pogłówne od68 osób, a Dmochów od prawie 150. Trzeba też zaznaczyć, że pierwotnie Dmochy zasiedliły 3 rody o herbach; Pobóg, Nałęcz i Rogala. I jeszcze jedna wymierna przewaga Dmochów nad Rucianami. Oto w wielkim dziele Zbigniewa Wąsowskiego Monografia parafii Rozbity Kamień in formacje genealogiczne Dmochów zamieszczone są na 76 stronach (350 - 425), a Rucian zmieściły się na 33 (670 - 702).
Tak więc po 400 latach, w pewnym sensie dotarliśmy do współczesności i możemy sprawdzić co mówią liczby o naszych wzajemnych relacjach.
Ogółem jest nas 9234 i na 308 powiatów i miast w 288 mamy swoją reprezentację. Dmowskich jest 2785 w 130 miastach i powiatach, ale połowa z nich mieszka w nie wielkiej odległości od Dmochów, bo w Warszawie i w powiatach; sokołowskim, siedleckim i mińskim.
Mam nadzieję, że Państwo Dmowscy nie wezmą mi tych wywodów za złe, bo nie było moim zamiarem dyskredytowanie nazwiska i poniżanie kogokolwiek. Z pewnością są też takie sfery gdzie Dmowscy górują nad Rucińskimi, czego im życzę i gratuluję.
Wróćmy jednak do tego co nas dotyczy. Otóż zapewne to nasze cechy spowodowały, że na ziemi lubawskiej po 1720 roku ukształtowało się drugie centrum osiedleńcze Rucińskich. Wnioskując z częstotliwości występ;owania tam nazwiska Ruciński i Ruczyński byli skłonni zakładać, iż ukształtowała się lokalna, niezależna od Rucian linia rodowa. I trudno się temu dziwić, gdyż w województwie mazowieckim jest jest nas tylko 2024, a na obszarze dawnego województwa pomorskiego, dziś Kujawsko-Pomorskie i częściowo Warmińsko-Mazurskie Rucińskich jest 2436 i każdy z korzeniami w Rucianach. Oczywiście, co pokazuje mapka, nie zabrakło nas też na t. zw. ziemiach odzyskanych. Zielony i żółty kolor na tych obszarach to 2764 osoby.
A ilu jest naszych za granicą ? Przeszło 3000. Przy sposobności podam źródła tej in formacji.
Podsumowując możemy powiedzieć: Górą nasi !!
Mapki wszystkich wariantów nazwiska Ruciński znajdziemy na stronie Nazwiska w Polsce.
Źródła historyczne , a także aktualnie publikowane informacje potwierdzają tezę, że jesteśmy rodem dynamicznie rozrastającym się i w najwyższym stopniu mobilnym, skłonnym do migracji nawet w najodleglejsze strony świata.
Początkowo powodem przenosin było przeludnienie Rucian i w wyniku tego związki małżeńskie w dalszych okolicach. Zdolniejsi uzyskiwali urzędy i wchodzili do rodów ziemiańskich, czego przykłady już poznaliśmy.
Zniszczenia wojenne i straty ludności w XVII wieku stymulowały migrację ludzi wolnych także w dalsze okolice. Niejednokrotnie akcja przesiedleńcza była organizowana przez hierarchów gdy trzeba było od nowa zagospodarować dobra kościelne.
Również późniejsze, przełomowe wydarzenia historyczne sprzyjały rozpowszechnieniu się naszego nazwiska. Liczby, jakimi będę operował ilustrują stan z 2004 roku, opracowany przez prof. K. Rymuta w oparciu o bazę PESEL i przedstawiony również na mapkach.
Cechy, które przypisałem naszemu rodowi można uwiarygodnić wyłącznie poprzez konfrontację z inną zbiorowością egzystującą w zbliżonych warunkach. Przyjąłem więc do porównań położoną niedaleko Rucian, ale bliżej Rozbitego Kamienia miejscowość Dmochy i jej mieszkańców - Dmowskich. Godzi się wspomnieć, że są tam też korzenie sławnego Romana.
W punkcie wyjścia, czyli w XVI wieku Ruciany miały 10 włók, a Dmochy 19.
Mieszkańcy Rucian używali 24 przydomki,a w Dmochach 53. Dziedzice Rucian płacili pogłówne od68 osób, a Dmochów od prawie 150. Trzeba też zaznaczyć, że pierwotnie Dmochy zasiedliły 3 rody o herbach; Pobóg, Nałęcz i Rogala. I jeszcze jedna wymierna przewaga Dmochów nad Rucianami. Oto w wielkim dziele Zbigniewa Wąsowskiego Monografia parafii Rozbity Kamień in formacje genealogiczne Dmochów zamieszczone są na 76 stronach (350 - 425), a Rucian zmieściły się na 33 (670 - 702).
Tak więc po 400 latach, w pewnym sensie dotarliśmy do współczesności i możemy sprawdzić co mówią liczby o naszych wzajemnych relacjach.
Ogółem jest nas 9234 i na 308 powiatów i miast w 288 mamy swoją reprezentację. Dmowskich jest 2785 w 130 miastach i powiatach, ale połowa z nich mieszka w nie wielkiej odległości od Dmochów, bo w Warszawie i w powiatach; sokołowskim, siedleckim i mińskim.
Mam nadzieję, że Państwo Dmowscy nie wezmą mi tych wywodów za złe, bo nie było moim zamiarem dyskredytowanie nazwiska i poniżanie kogokolwiek. Z pewnością są też takie sfery gdzie Dmowscy górują nad Rucińskimi, czego im życzę i gratuluję.
Wróćmy jednak do tego co nas dotyczy. Otóż zapewne to nasze cechy spowodowały, że na ziemi lubawskiej po 1720 roku ukształtowało się drugie centrum osiedleńcze Rucińskich. Wnioskując z częstotliwości występ;owania tam nazwiska Ruciński i Ruczyński byli skłonni zakładać, iż ukształtowała się lokalna, niezależna od Rucian linia rodowa. I trudno się temu dziwić, gdyż w województwie mazowieckim jest jest nas tylko 2024, a na obszarze dawnego województwa pomorskiego, dziś Kujawsko-Pomorskie i częściowo Warmińsko-Mazurskie Rucińskich jest 2436 i każdy z korzeniami w Rucianach. Oczywiście, co pokazuje mapka, nie zabrakło nas też na t. zw. ziemiach odzyskanych. Zielony i żółty kolor na tych obszarach to 2764 osoby.
A ilu jest naszych za granicą ? Przeszło 3000. Przy sposobności podam źródła tej in formacji.
Podsumowując możemy powiedzieć: Górą nasi !!
sobota, 5 czerwca 2010
Wiek XVII
Pod tą fotografią obrazu Jana Matejki zamieszczoną w sieci figurują takie oto podpisy:
Potęga Rzeczypospolitej. Złota Wolność. Elekcja.
Słowa te stanowią jednocześnie motto dzisiejszego zapisu. nie ma to być jednak ściąga z historii tamtego okresu, a jedynie przedstawienie zdarzeń, w których mogli uczestniczyć liczni już wówczas i rozproszeni w kraju Rucińscy. A poza tym bez tych informacji nie byłyby zrozumiałe przyszłe losy naszego rodu. W związku z tym chciałbym się skoncentrować na następujących kwestiach: reformacja, wolna elekcja, wojny, rokosze i powstania.
W poprzednim stuleciu, a dokładnie w 1517 roku Marcin Luter ogłosił swoje 95 tez i tym samym zainicjował reformację w Kościele, która w krótkim czasie objęła większość państw niemieckich i Skandynawię. Państwa te przejęły dobra kościelne i zakonne. Nastąpiła kasata najbogatszych zakonów. Już w roku 1525 Krzyżacy przeszli na protestantyzm i nastąpiła sekularyzacja państwa krzyżackiego. Utworzone w to miejsce Prusy Książęce stały się lennem Królestwa Polskiego (hołd pruski). W 1618 roku książę Hehenzollern odziedziczył Księstwo Brandenburskie i tym samym zaistniała unia personalna między obu księstwami. W 1657 roku król Jan Kazimierz, chcąc pozyskać sojusznika w wojnie ze Szwedami wysłał do Królewca, jako swego pełnomocnika, ambasadora Austrii Franciszka Lisolę. Ten pertraktując z elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem Hohenzollernem, zgodził się na uwolnienie Prus od zależności lennej wobec Królestwa Polskiego. Od 1704 roku Księstwo Pruskie stało się integralną częśćią Księstwa Brandenburskiego. Od tego też czasu, komisje inwentaryzacyjne biskupstwa chełmińskiego określając tereny wsi Naguszewo pisali, iż graniczy ona od północy z Księstwem Brandenburskim.
Z jakiej racji biskupi chełmińscy byli zainteresowani granicami poszczególnych wsi wyjaśnił w swoim referacie na konferencji naukowej w Toruniu w dniu 6.11.1993 roku Jerzy Dygdała mówiąc: "Biskupi chełmińscy odgrywali nie tylko ważną rolę duszpasterską i polityczną w Prusach Królewskich. Byli oni również wielkimi feudałami, ich uposażeniem były bowiem znaczne dobra ziemskie liczące 4 miasta i 75 wsi. Majątki te były zgrupowane w 5 kluczach leżących wokół Lubawy, Wąbrzeźna, Starogardu oraz Chełmna, papowa Biskupiego, a także Pławęża. ....... Wiemy, że biskup A.S. Grabowski w lat5ach 1737-1739 przeciętnie otrzymywał około 60.000 złp w każdym roku. Nie było to uposażenie specjalnie wysokie, choć pozwalało na prowadzenie dostatniego życia, utrzymywanie rezydencji i dworu a także na działalność polityczną i duszpasterską oraz na skromny mecenat artystyczny i oświatowy. Dla porównania można tylko stwierdzić, że w połowie XVIII wieku biskupstwo krakowskie przynosiło swoim pasterzom 500.0000 - 600.000 złp, arcybiskupstwo gnieźnieńskie blisko 300.000 złp, a warmińskie prawie 200.ooo złp."
A dlaczego tak się rozpisałem o biskupstwie chełminskim wyjaśni się wkrótce, gdy zaczną się tam osiedlać rodziny z ziemi drohickiej, w tym również, a może przede wszystkim Rucińscy.
Stosownym w tym miejscu będzie wyjaśnienie dlaczego hierarchowie polscy aż 15 lat zwlekali z przyjęciem uchwał soboru trydenckiego. uchwały te zabraniały bowiem posiadania kilku naraz beneficjów kościelnych.
By już nie powracać później do problematyki reformacji odnotujmy, że i u nas luteranizm i kalwinizm znalazł uznanie, zwłaszcza u niektórych magnatów i światłej szlachty. Za przykłady niechaj posłużą Radziwiłłowie i chociażby Mikołaj Rej z Nagłowic.
Nie od rzecz będzie też zauważyć, że w latach 1595 i 1596 odbywały się synody brzeskie, na których biskupi polscy i niektórzy prawosławni z Ukrainy i Białorusi postanowili, że kościół prawosławny uznaje zwierzchnictwo Rzymu, ale zachowuje swoją liturgię i obrzędowość oraz kanon praw - kościół unicki.
I wreszcie na zamknięcie tego tematu kilka liczb dotyczących wiary ...... w czary.
Otóż pierwszy proces o czary na naszych ziemiach odbył się Waliszewie koło Poznania w 1551 r. a
ostatni w roku 1775, na którym osądzono i spalono 14 kobiet z Doruchowa niedaleko Wielunia.
Szacuje się, że w ciągu tych 264 lat spalono około 15000 kobiet. Zjawisko to nasiliło się po roku 1570 kiedy to wydano w Brześciu Litewskim książkę pt Młot na czarownice.
Bezpotomna śmierć Zygmunta Augusta pozostawiła tron polski bez sukcesora. W tej sytuacji sejm postanowił, iż odtąd władca będzie ustanawiany drogą wolnej elekcji.
Chętnych do kandydowania było wielu magnatów. W tej sytuacji wystawiono dwie neutralne kandydatura; francuskiego księcia Henryka Walezjusza i austriackiego arcyksięcia Ernesta. wygrał, jak wiadomo, Henryk. Wkrótce jednak trafila mu się korzystniejsza oferta, więc u nas powstał vacat. Przeszło rok czekano na jego powrót, ale bezskutecznie.
W dniu 12. grudnia 1575 roku stany duchowne i świeckie w liczbie 81 osób, działając przez zaskoczenie, ustaliły i wydały dokument opatrzony 81 pieczęciami, że królem został
obrany cesarz austriacki Maksymilian II. Gdy szlachta się o tym dowiedziała, trzy dni później obrała królem siostrę Zygmunta Annę Jagiellonkę, a na męża jej przydała księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. Nim się Maksymilian II opamiętał już było po wszystkim i wkrótce umarł.
Batory rządził 12 lat. Wdowa po nim zasugerowała kandydaturę Zygmunta III Wazy, syna swojej siostrzenicy Katarzyny Jagiellonki i króla Szwecji Jana III. Gdy ten zmarł, tron po nim przejął Zygmunnt III. Jednak jako żarliwy katolik nie pasował do protestanckiego kraju i został zdetron izowany. Próby odzyskania tronu przez polskich Wazów staly się przyczyn ą wojen szweckich. Po Zygmuncie III na tronie polskim siadł jego syn Władysław IV Waza. Wcześniej tenże Władysław, przy wsparciu orężnym magnatów polskich został obrany carem rosyjskim. Jego ojciec, Zygmunt, który sam chciał być carem, tego wyboru nie zaakceptowal. Doszło więc do tego, że Władysław ze swoim wojskiem 22.października 1612 roku opuścili Kreml. Data ta jest dzisiaj świętem narodowym Rosji.
Ostatni z Wazów Jan Kazimierz po 20 latach panowania abdykował. Po nim obrano jednego z najbogatszych magnatów Michał Korybut Wiśniowiecki.
Najdłużej - 45 lat panował Zygmunt III Waza. Oprócz niego w XVII wieku rządziło jeszcze 5 władców elekcyjnych.
O udziale w elekcjach niektórych Rucińskich dowiedzieliśmy się z poprzedniego postu. Nie jest jednak wykluczone, że i w innych też byliśmy aktywni, tylko nikt jeszcze do tej pory tego nie nie odkrył albo nie publikował.
O kolejnym problemie, czyli wszelkiego rodzaju działaniom zbrojnym XVII wieku należałoby napisać i przeczytać co najmniej 12 grubych tomów. Jesteśmy przecież Rzecząpospolitą szlachecką i spory między sobą też potrafimy orężnie rozstrzygać. Zwłaszcza magnaci mają po temu odpowiednie siły i środki
Pod względem uszlachetnienia zajmujemy przecież pierwsze miejsce w Europie. U nas szlachta stanowi 10 % ludności, a na Mazowszu nawet 20. Dla porównania w Anglii szlachta stanowiła
tylko 3,7 %, a we Francji zaledwie 1 % ogółu ludności.
Z uwagi na to, że przez prawie całe stulecie przyszło nam wojować ze Szwedami to dowiedzmy ilu tych Szwedów było. Statystyki podają, że Szwecja razem z Finlandią i Norwegią miała aż 1,2 mln
ludności, a nas był tylko 7,5 miliona.
A czy byliśmy wtedy silni, zwarci i gotowi odeprzeć każdego wroga ?
Gdy w 1600 roku Szedzi zajęli Inflanty, nasi pod wodzą Zamoyskiego wyprawili się na Wołoszczyznę. Kilka lat później Stefan Potocki swoimi wojskami zamierzał opanować Mołdawię
by powiększyć swoje latyfundia. W 1645 roku tego samego próbują swoimi wojskami Michał Wiśniowiecki i Samuel Korecki. Też bezskutecznie. Natomiast rokoszanin Lubomirski swoimi wojskami w 1665 roku pod Częstochową, a w 1666 pod Mątwami pokonał wojska królewskie.
Dalej posłużę się tekstem Adama Zamoyskiego ze wstępu do pamiętnika Hieronima Radziwiłła. "Oznaką władzy i największym powodem do dumy było jego wojsko udzielne. Źródła historyczne nie są zgodne co do dokładnej liczby, ale szacuje się, że utrzymywał 6000 regularnego wojska, piechoty i jazdy, ...... także artylerię i oddział grandmuszkieterów. Prócz tego utrzymywał liczne oddziały kozaków i strzelców rozlokowane po wszystkich swych dobrach.
W zwierzchności nad swym wojskiem nie uznawał władzy królewskiej ani hetmańskiej."
Podobnie rzecz się miała i u innych magnatów, tylko w większym zakresie. Duma tych wojsk z pewnością była większa od armii królewskiej i też większa od tych Szwedów, którzy w liczbie
40.000 w 1655 zalali nas potopem.
Szło nam wtedy nie najlepiej, gdyż na ich stronę przeszedł nie tylko Radziejowski i Radziwiłł ale także jan Sobieski i inni magnaci.
Wreszcie, żeby optymistycznie zakończyć przypomnę kilka nazw z tamtego okresu; Kirchholm, Chocim, Oliwa, Beresteczko, Warszawa i oczywiście Częstochowa.
Tych, które nam chwały nie przyniosły nie będę wymieniał. Żeby nie psuć nastroju i żeby przypadkiem nie było na nas.
Potęga Rzeczypospolitej. Złota Wolność. Elekcja.
Słowa te stanowią jednocześnie motto dzisiejszego zapisu. nie ma to być jednak ściąga z historii tamtego okresu, a jedynie przedstawienie zdarzeń, w których mogli uczestniczyć liczni już wówczas i rozproszeni w kraju Rucińscy. A poza tym bez tych informacji nie byłyby zrozumiałe przyszłe losy naszego rodu. W związku z tym chciałbym się skoncentrować na następujących kwestiach: reformacja, wolna elekcja, wojny, rokosze i powstania.
W poprzednim stuleciu, a dokładnie w 1517 roku Marcin Luter ogłosił swoje 95 tez i tym samym zainicjował reformację w Kościele, która w krótkim czasie objęła większość państw niemieckich i Skandynawię. Państwa te przejęły dobra kościelne i zakonne. Nastąpiła kasata najbogatszych zakonów. Już w roku 1525 Krzyżacy przeszli na protestantyzm i nastąpiła sekularyzacja państwa krzyżackiego. Utworzone w to miejsce Prusy Książęce stały się lennem Królestwa Polskiego (hołd pruski). W 1618 roku książę Hehenzollern odziedziczył Księstwo Brandenburskie i tym samym zaistniała unia personalna między obu księstwami. W 1657 roku król Jan Kazimierz, chcąc pozyskać sojusznika w wojnie ze Szwedami wysłał do Królewca, jako swego pełnomocnika, ambasadora Austrii Franciszka Lisolę. Ten pertraktując z elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem Hohenzollernem, zgodził się na uwolnienie Prus od zależności lennej wobec Królestwa Polskiego. Od 1704 roku Księstwo Pruskie stało się integralną częśćią Księstwa Brandenburskiego. Od tego też czasu, komisje inwentaryzacyjne biskupstwa chełmińskiego określając tereny wsi Naguszewo pisali, iż graniczy ona od północy z Księstwem Brandenburskim.
Z jakiej racji biskupi chełmińscy byli zainteresowani granicami poszczególnych wsi wyjaśnił w swoim referacie na konferencji naukowej w Toruniu w dniu 6.11.1993 roku Jerzy Dygdała mówiąc: "Biskupi chełmińscy odgrywali nie tylko ważną rolę duszpasterską i polityczną w Prusach Królewskich. Byli oni również wielkimi feudałami, ich uposażeniem były bowiem znaczne dobra ziemskie liczące 4 miasta i 75 wsi. Majątki te były zgrupowane w 5 kluczach leżących wokół Lubawy, Wąbrzeźna, Starogardu oraz Chełmna, papowa Biskupiego, a także Pławęża. ....... Wiemy, że biskup A.S. Grabowski w lat5ach 1737-1739 przeciętnie otrzymywał około 60.000 złp w każdym roku. Nie było to uposażenie specjalnie wysokie, choć pozwalało na prowadzenie dostatniego życia, utrzymywanie rezydencji i dworu a także na działalność polityczną i duszpasterską oraz na skromny mecenat artystyczny i oświatowy. Dla porównania można tylko stwierdzić, że w połowie XVIII wieku biskupstwo krakowskie przynosiło swoim pasterzom 500.0000 - 600.000 złp, arcybiskupstwo gnieźnieńskie blisko 300.000 złp, a warmińskie prawie 200.ooo złp."
A dlaczego tak się rozpisałem o biskupstwie chełminskim wyjaśni się wkrótce, gdy zaczną się tam osiedlać rodziny z ziemi drohickiej, w tym również, a może przede wszystkim Rucińscy.
Stosownym w tym miejscu będzie wyjaśnienie dlaczego hierarchowie polscy aż 15 lat zwlekali z przyjęciem uchwał soboru trydenckiego. uchwały te zabraniały bowiem posiadania kilku naraz beneficjów kościelnych.
By już nie powracać później do problematyki reformacji odnotujmy, że i u nas luteranizm i kalwinizm znalazł uznanie, zwłaszcza u niektórych magnatów i światłej szlachty. Za przykłady niechaj posłużą Radziwiłłowie i chociażby Mikołaj Rej z Nagłowic.
Nie od rzecz będzie też zauważyć, że w latach 1595 i 1596 odbywały się synody brzeskie, na których biskupi polscy i niektórzy prawosławni z Ukrainy i Białorusi postanowili, że kościół prawosławny uznaje zwierzchnictwo Rzymu, ale zachowuje swoją liturgię i obrzędowość oraz kanon praw - kościół unicki.
I wreszcie na zamknięcie tego tematu kilka liczb dotyczących wiary ...... w czary.
Otóż pierwszy proces o czary na naszych ziemiach odbył się Waliszewie koło Poznania w 1551 r. a
ostatni w roku 1775, na którym osądzono i spalono 14 kobiet z Doruchowa niedaleko Wielunia.
Szacuje się, że w ciągu tych 264 lat spalono około 15000 kobiet. Zjawisko to nasiliło się po roku 1570 kiedy to wydano w Brześciu Litewskim książkę pt Młot na czarownice.
Bezpotomna śmierć Zygmunta Augusta pozostawiła tron polski bez sukcesora. W tej sytuacji sejm postanowił, iż odtąd władca będzie ustanawiany drogą wolnej elekcji.
Chętnych do kandydowania było wielu magnatów. W tej sytuacji wystawiono dwie neutralne kandydatura; francuskiego księcia Henryka Walezjusza i austriackiego arcyksięcia Ernesta. wygrał, jak wiadomo, Henryk. Wkrótce jednak trafila mu się korzystniejsza oferta, więc u nas powstał vacat. Przeszło rok czekano na jego powrót, ale bezskutecznie.
W dniu 12. grudnia 1575 roku stany duchowne i świeckie w liczbie 81 osób, działając przez zaskoczenie, ustaliły i wydały dokument opatrzony 81 pieczęciami, że królem został
obrany cesarz austriacki Maksymilian II. Gdy szlachta się o tym dowiedziała, trzy dni później obrała królem siostrę Zygmunta Annę Jagiellonkę, a na męża jej przydała księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. Nim się Maksymilian II opamiętał już było po wszystkim i wkrótce umarł.
Batory rządził 12 lat. Wdowa po nim zasugerowała kandydaturę Zygmunta III Wazy, syna swojej siostrzenicy Katarzyny Jagiellonki i króla Szwecji Jana III. Gdy ten zmarł, tron po nim przejął Zygmunnt III. Jednak jako żarliwy katolik nie pasował do protestanckiego kraju i został zdetron izowany. Próby odzyskania tronu przez polskich Wazów staly się przyczyn ą wojen szweckich. Po Zygmuncie III na tronie polskim siadł jego syn Władysław IV Waza. Wcześniej tenże Władysław, przy wsparciu orężnym magnatów polskich został obrany carem rosyjskim. Jego ojciec, Zygmunt, który sam chciał być carem, tego wyboru nie zaakceptowal. Doszło więc do tego, że Władysław ze swoim wojskiem 22.października 1612 roku opuścili Kreml. Data ta jest dzisiaj świętem narodowym Rosji.
Ostatni z Wazów Jan Kazimierz po 20 latach panowania abdykował. Po nim obrano jednego z najbogatszych magnatów Michał Korybut Wiśniowiecki.
Najdłużej - 45 lat panował Zygmunt III Waza. Oprócz niego w XVII wieku rządziło jeszcze 5 władców elekcyjnych.
O udziale w elekcjach niektórych Rucińskich dowiedzieliśmy się z poprzedniego postu. Nie jest jednak wykluczone, że i w innych też byliśmy aktywni, tylko nikt jeszcze do tej pory tego nie nie odkrył albo nie publikował.
O kolejnym problemie, czyli wszelkiego rodzaju działaniom zbrojnym XVII wieku należałoby napisać i przeczytać co najmniej 12 grubych tomów. Jesteśmy przecież Rzecząpospolitą szlachecką i spory między sobą też potrafimy orężnie rozstrzygać. Zwłaszcza magnaci mają po temu odpowiednie siły i środki
Pod względem uszlachetnienia zajmujemy przecież pierwsze miejsce w Europie. U nas szlachta stanowi 10 % ludności, a na Mazowszu nawet 20. Dla porównania w Anglii szlachta stanowiła
tylko 3,7 %, a we Francji zaledwie 1 % ogółu ludności.
Z uwagi na to, że przez prawie całe stulecie przyszło nam wojować ze Szwedami to dowiedzmy ilu tych Szwedów było. Statystyki podają, że Szwecja razem z Finlandią i Norwegią miała aż 1,2 mln
ludności, a nas był tylko 7,5 miliona.
A czy byliśmy wtedy silni, zwarci i gotowi odeprzeć każdego wroga ?
Gdy w 1600 roku Szedzi zajęli Inflanty, nasi pod wodzą Zamoyskiego wyprawili się na Wołoszczyznę. Kilka lat później Stefan Potocki swoimi wojskami zamierzał opanować Mołdawię
by powiększyć swoje latyfundia. W 1645 roku tego samego próbują swoimi wojskami Michał Wiśniowiecki i Samuel Korecki. Też bezskutecznie. Natomiast rokoszanin Lubomirski swoimi wojskami w 1665 roku pod Częstochową, a w 1666 pod Mątwami pokonał wojska królewskie.
Dalej posłużę się tekstem Adama Zamoyskiego ze wstępu do pamiętnika Hieronima Radziwiłła. "Oznaką władzy i największym powodem do dumy było jego wojsko udzielne. Źródła historyczne nie są zgodne co do dokładnej liczby, ale szacuje się, że utrzymywał 6000 regularnego wojska, piechoty i jazdy, ...... także artylerię i oddział grandmuszkieterów. Prócz tego utrzymywał liczne oddziały kozaków i strzelców rozlokowane po wszystkich swych dobrach.
W zwierzchności nad swym wojskiem nie uznawał władzy królewskiej ani hetmańskiej."
Podobnie rzecz się miała i u innych magnatów, tylko w większym zakresie. Duma tych wojsk z pewnością była większa od armii królewskiej i też większa od tych Szwedów, którzy w liczbie
40.000 w 1655 zalali nas potopem.
Szło nam wtedy nie najlepiej, gdyż na ich stronę przeszedł nie tylko Radziejowski i Radziwiłł ale także jan Sobieski i inni magnaci.
Wreszcie, żeby optymistycznie zakończyć przypomnę kilka nazw z tamtego okresu; Kirchholm, Chocim, Oliwa, Beresteczko, Warszawa i oczywiście Częstochowa.
Tych, które nam chwały nie przyniosły nie będę wymieniał. Żeby nie psuć nastroju i żeby przypadkiem nie było na nas.
czwartek, 29 kwietnia 2010
Pierwsze zapisy metrykalne
Tym razem na obrazku widzimy drzewa genealogiczne wygasłych dynastii naszych władców. Od teraz i my możemy mieć podobne, a nawet wyższe, bo obejmujące aż 14 pokoleń.
Taka szansę dal nam wspomniany uprzednio Sobór Trydencki, którego uchwały w 1577 roku
przyjął w Piotrkowie synod biskupów polskich. Najwięcej jednak możemy zawdzięczać Zbigniewowi Wąsowskiemu, króry wszystkie księgi metrykalne parafii Rozbity Kamień sfotografował, przepisał, skatalogował, uzupełnił wiadomościami historycznymi i wydał w formie wielkiej monografii.
Pierwszych zapisów w księdze metrykalnej dokonał ówczesny pleban ks. Grzegorz Skorupski, notowany również jako Grzegorz Skorupka. I o dziwo zaszczyt lidera w tej księdze
przypadł właśnie nam. gdyż dotyczył Rucian i Rucińskich.
Otóż w dniu 28.stycznia 1631 roku Anna Rucińska z Rucian brała ślub ze Stanisławem Kamieńskim z Kicek. Świadkami byli Andrzej Ruciński i Szymon Strus.
Pierwszy odnotowany chrzest w rodzinie odbył się 14. września 1631 roku. Ochrzczony został Krzysztof Ruciński syn Michała Rucińskiego-Konopczaka i jego żony Doroty. Chrzestnymi byli Jan i Ewa Rucińscy. Później w każdym pokoleniu Rucińskich to imię się pojawiało i to nie jednokrotnie.
Ciekawe czy też ktoś ze współczesnych Rucińskich doszuka się w tamtym Krzysztofie swego przodka. Szanse są. Nawet duże, a mimo to gotów jestem ofiarować temu potomkowi jedną moją emeryturę. A jeśli to będzie też Krzysztof to nawet dwie. A Krzysztofów jest ci u nas sporo. Wśród potomków wspomnianego onegdaj Adama Rucińskiego żyje ich obecnie 11 i to od Gdańska aż do Sydney. Tylko wśród potomków syna Adama, Antoniego jest ich trzech.
Wróćmy jednak do Rucian i do tamtych lat. Są to przecież lata potopu szwedzkiego. Nasi dzielni rycerze nie są w stanie sprostać uzbrojeniu w b roń palną i technice wojennej Szwedów. Muszą więc płacić podatki. Przy tej okazji dowiadujemy się, że Ruciany były w 1662 roku jedną z najliczniej zaludnionych wsi w parafii. W rejestrze podatku poigłównego odnotowano wtedy, że
" Rucieńscy dziedzicowie Rucian dali od siebie, braciej, sióstr, matek, czeladzi po złotych 1 od osób 32, a od żon, dzieci 36 ( po 15 groszy )" Także kilkanaście lat później bo w 1676 roku płacono podatek pogłówny, ale tym razem dobrowolny, w ratach i w groszach. Według spisu sporządzonego przez poborcę Macieja Skorupkę, zacytowanego przez Zbigniewa Wąsowskiego z Rucian płacili: Kazimierz Ruciński z żoną (i) siostra ułomna - 3, Marcin Sosnowski z żoną (i) i Jan Ruciński z żoną - 6, Stefan Ruciński z żoną (i) Bartosz Ruciński z żoną - 6, Wojciech Ruciński z żoną i syn - 4, Władysław Ruciński z żoną (i) Jan Ruciński z żoną - 6, Marcin Ruciński z żoną, syn, synowica (synowa), córki - 6, Jakub Ruciński z żoną (i) Jan Ruciński z żoną - 6,
Sebastian Sosnowski z żoną i córką (i) Jan Ruciński z żoną i brat ułomny- 7, Tomasz Ruciński z żoną (i) Wojciech Żoch(owski) z żoną - 6, Stefan Przywózki z żoną (i) Wojciech Trębicki z żoną - 6,
Stanisław Kożuchowsk,i z żoną i córką na ogrodzie - 3.
W innych wsiach, czego w Rucian ach nie było, zdarzały się dopiski przy nazwisku, że
"rydlem kopie", co pewnie oznaczało, że nie posiada wołów do uprawy roli. Inne dopiski, nawet przy nazwiskach szlacheckich to - plebejusz, a przy innych dziewka lub sługa. W Xieżopolu n. p.
dwaj Xieżopolscy Andrzej i Józef, obaj z żonami, też komornik i plebejusz dali 7 groszy.
Gdy mowa o plebejuszch, to popatrzmy co Zbigniew Wąsowski pisze o chłopach pańszczyźnianych w tamtych czasach. " Chłopi pańszczyźniani byli traktowani jak dobra, którymi
spadkobiorcy dzielili się. Można ich było zastawić pod pożyczkę czy gotówkę, jak to wynika z dokumentu z 1629 roku - podziału spadku po Sebastianie Wężu: Pan Szczęsny (Wąż) bierze Floriana w Wężach Pan Wojciech (Wąż) birze Mikołaja Ciuka w Rozbitym Kamieniu którego zastawił Panu Kudelskiemu na swą poltrzebę tego sam sobie wykupić ma Paweł Kupny w Rozbitym Kamieniu którego zastawił Pan Szczęsny na posag Pani Kosieradzkiej siostrze tego wspólnie wykupić mają Macieja Rokitkę bierze Pan Wojciech.
Wśród 5 rodzin poddanych parafii Rozbity Kamień Zbigniew Wąsowski wymienia także Wijciecha Rucińskiego. Ale gdy Wojciechowi i jego żonie Zuzannie urodził się syn Stanisław, to jego chrzestnymi w dniu 8. maja 1689 roku zostali szlachetnie urodzeni Maciej Kudelski i Ewa Xiężopolska.
Jak z dotychczasowych informacji wynika, dużo nas było w tych Rucianach. To też nie dziwota, że podobnie, jak ten Wojciech z Ciechanowa wyruszali w dalsze okolice robić karierę.
Tadeusz Ruciński z Gdańska w swoim monograficznym opracowaniu Spotkanie rodziny Rucińskich cytuje żyjącego w latach 1580 - 1653 Okólskiego " Rucinscy familia obsequis plurimis bene merita Patriae, que propter non sine praemiis permansit. Georgius Rucinski capitanus Krusvicensis in Culmensi Palatinatu suserpsit electionem Wladislai IV serenissimi Regis "Krótko mówiąc rodzina Rucińskich dobrze się zasłużyła Ojczyźnie już w czasie elekcji Władysława IV.
Tenże Tadeusz Ruciński znalazł też zapis, że Benedekt i Jan Rucińscy z Podlasia byli elektorami króla Jana III w 1674 roku. Eugeniusz Szczepanik, który namierzył Wojciecha Rucińskiego w Ciechanowie dotarł też do ksią grodzkich i ziemskich Czerska. Tam znalazł zapisy o Samuelu Ruicińskim, który w roku 1658 był chorążym czerskim, a w roku następnym posłował na sejm jako delegat ziemi czerskiej. Od 1550 roku pełnił urząd kasztelana czerskiego. Widać cieszył się tam uznaniem gdyż w 1662 roku wybrano go ponownie posłem. Byl on ożeniony z Maryanną Grabionczanką, stolnikówną czerską. Mieli troje dzieci; Barbarę, Teresę i Kazimierza, który z czasem został kasztelenem czerskim. Z kolei J. M. Minakowski wymienia Mikołaja Rucińskiego, żyjącego w II połowie XVII wieku, który ożenił się z Konstancją h. Jelita Boglewską z Boglewic, córką podstolego czerskiego.
Ciekawe jak daleko zajdą Rucińscy w następnym wieku. Mam tu na myśli i odległość od Rucian i przenośnię. Jesteśmy przecież dzielnym rodem i na wiele nas stać.
Taka szansę dal nam wspomniany uprzednio Sobór Trydencki, którego uchwały w 1577 roku
przyjął w Piotrkowie synod biskupów polskich. Najwięcej jednak możemy zawdzięczać Zbigniewowi Wąsowskiemu, króry wszystkie księgi metrykalne parafii Rozbity Kamień sfotografował, przepisał, skatalogował, uzupełnił wiadomościami historycznymi i wydał w formie wielkiej monografii.
Pierwszych zapisów w księdze metrykalnej dokonał ówczesny pleban ks. Grzegorz Skorupski, notowany również jako Grzegorz Skorupka. I o dziwo zaszczyt lidera w tej księdze
przypadł właśnie nam. gdyż dotyczył Rucian i Rucińskich.
Otóż w dniu 28.stycznia 1631 roku Anna Rucińska z Rucian brała ślub ze Stanisławem Kamieńskim z Kicek. Świadkami byli Andrzej Ruciński i Szymon Strus.
Pierwszy odnotowany chrzest w rodzinie odbył się 14. września 1631 roku. Ochrzczony został Krzysztof Ruciński syn Michała Rucińskiego-Konopczaka i jego żony Doroty. Chrzestnymi byli Jan i Ewa Rucińscy. Później w każdym pokoleniu Rucińskich to imię się pojawiało i to nie jednokrotnie.
Ciekawe czy też ktoś ze współczesnych Rucińskich doszuka się w tamtym Krzysztofie swego przodka. Szanse są. Nawet duże, a mimo to gotów jestem ofiarować temu potomkowi jedną moją emeryturę. A jeśli to będzie też Krzysztof to nawet dwie. A Krzysztofów jest ci u nas sporo. Wśród potomków wspomnianego onegdaj Adama Rucińskiego żyje ich obecnie 11 i to od Gdańska aż do Sydney. Tylko wśród potomków syna Adama, Antoniego jest ich trzech.
Wróćmy jednak do Rucian i do tamtych lat. Są to przecież lata potopu szwedzkiego. Nasi dzielni rycerze nie są w stanie sprostać uzbrojeniu w b roń palną i technice wojennej Szwedów. Muszą więc płacić podatki. Przy tej okazji dowiadujemy się, że Ruciany były w 1662 roku jedną z najliczniej zaludnionych wsi w parafii. W rejestrze podatku poigłównego odnotowano wtedy, że
" Rucieńscy dziedzicowie Rucian dali od siebie, braciej, sióstr, matek, czeladzi po złotych 1 od osób 32, a od żon, dzieci 36 ( po 15 groszy )" Także kilkanaście lat później bo w 1676 roku płacono podatek pogłówny, ale tym razem dobrowolny, w ratach i w groszach. Według spisu sporządzonego przez poborcę Macieja Skorupkę, zacytowanego przez Zbigniewa Wąsowskiego z Rucian płacili: Kazimierz Ruciński z żoną (i) siostra ułomna - 3, Marcin Sosnowski z żoną (i) i Jan Ruciński z żoną - 6, Stefan Ruciński z żoną (i) Bartosz Ruciński z żoną - 6, Wojciech Ruciński z żoną i syn - 4, Władysław Ruciński z żoną (i) Jan Ruciński z żoną - 6, Marcin Ruciński z żoną, syn, synowica (synowa), córki - 6, Jakub Ruciński z żoną (i) Jan Ruciński z żoną - 6,
Sebastian Sosnowski z żoną i córką (i) Jan Ruciński z żoną i brat ułomny- 7, Tomasz Ruciński z żoną (i) Wojciech Żoch(owski) z żoną - 6, Stefan Przywózki z żoną (i) Wojciech Trębicki z żoną - 6,
Stanisław Kożuchowsk,i z żoną i córką na ogrodzie - 3.
W innych wsiach, czego w Rucian ach nie było, zdarzały się dopiski przy nazwisku, że
"rydlem kopie", co pewnie oznaczało, że nie posiada wołów do uprawy roli. Inne dopiski, nawet przy nazwiskach szlacheckich to - plebejusz, a przy innych dziewka lub sługa. W Xieżopolu n. p.
dwaj Xieżopolscy Andrzej i Józef, obaj z żonami, też komornik i plebejusz dali 7 groszy.
Gdy mowa o plebejuszch, to popatrzmy co Zbigniew Wąsowski pisze o chłopach pańszczyźnianych w tamtych czasach. " Chłopi pańszczyźniani byli traktowani jak dobra, którymi
spadkobiorcy dzielili się. Można ich było zastawić pod pożyczkę czy gotówkę, jak to wynika z dokumentu z 1629 roku - podziału spadku po Sebastianie Wężu: Pan Szczęsny (Wąż) bierze Floriana w Wężach Pan Wojciech (Wąż) birze Mikołaja Ciuka w Rozbitym Kamieniu którego zastawił Panu Kudelskiemu na swą poltrzebę tego sam sobie wykupić ma Paweł Kupny w Rozbitym Kamieniu którego zastawił Pan Szczęsny na posag Pani Kosieradzkiej siostrze tego wspólnie wykupić mają Macieja Rokitkę bierze Pan Wojciech.
Wśród 5 rodzin poddanych parafii Rozbity Kamień Zbigniew Wąsowski wymienia także Wijciecha Rucińskiego. Ale gdy Wojciechowi i jego żonie Zuzannie urodził się syn Stanisław, to jego chrzestnymi w dniu 8. maja 1689 roku zostali szlachetnie urodzeni Maciej Kudelski i Ewa Xiężopolska.
Jak z dotychczasowych informacji wynika, dużo nas było w tych Rucianach. To też nie dziwota, że podobnie, jak ten Wojciech z Ciechanowa wyruszali w dalsze okolice robić karierę.
Tadeusz Ruciński z Gdańska w swoim monograficznym opracowaniu Spotkanie rodziny Rucińskich cytuje żyjącego w latach 1580 - 1653 Okólskiego " Rucinscy familia obsequis plurimis bene merita Patriae, que propter non sine praemiis permansit. Georgius Rucinski capitanus Krusvicensis in Culmensi Palatinatu suserpsit electionem Wladislai IV serenissimi Regis "Krótko mówiąc rodzina Rucińskich dobrze się zasłużyła Ojczyźnie już w czasie elekcji Władysława IV.
Tenże Tadeusz Ruciński znalazł też zapis, że Benedekt i Jan Rucińscy z Podlasia byli elektorami króla Jana III w 1674 roku. Eugeniusz Szczepanik, który namierzył Wojciecha Rucińskiego w Ciechanowie dotarł też do ksią grodzkich i ziemskich Czerska. Tam znalazł zapisy o Samuelu Ruicińskim, który w roku 1658 był chorążym czerskim, a w roku następnym posłował na sejm jako delegat ziemi czerskiej. Od 1550 roku pełnił urząd kasztelana czerskiego. Widać cieszył się tam uznaniem gdyż w 1662 roku wybrano go ponownie posłem. Byl on ożeniony z Maryanną Grabionczanką, stolnikówną czerską. Mieli troje dzieci; Barbarę, Teresę i Kazimierza, który z czasem został kasztelenem czerskim. Z kolei J. M. Minakowski wymienia Mikołaja Rucińskiego, żyjącego w II połowie XVII wieku, który ożenił się z Konstancją h. Jelita Boglewską z Boglewic, córką podstolego czerskiego.
Ciekawe jak daleko zajdą Rucińscy w następnym wieku. Mam tu na myśli i odległość od Rucian i przenośnię. Jesteśmy przecież dzielnym rodem i na wiele nas stać.
środa, 7 kwietnia 2010
Nadajemy sobie przydomki
Zamieszczona wcześniej mapka, na której bez trudu odnajdziemy nasze Ruciany zapowiada, że nie o Rzymie czy Krymie, lecz o Rucianach będzie tym razem mowa. A posłużę się głównie informacjami zaczerpniętymi z dzieła Zbigniewa Wąsowskiego. „ Monografia parafii Rozbity Kamień „ Autor objaśnia, że nazwy takich miejscowości jak Dmochy, Paczuski czy Ruciany należą do kategorii nazw powstałych z przezwisk zbiorczych pierwotnych założycieli osady, przy czym powołuje się na pracę Aleksandra Jabłonowskiego
„ Polska w XVI wieku „ a w niej opis dóbr parafii Rozbity Kamień w 1580 r.
W naszym przypadku, jak zapewne pamiętamy były to Ruthy lub Ruty.
Czytając dalszy ciąg postu miejmy na uwadze to, że cały czas jesteśmy
częścią Litwy. Dokonana w 1529 roku przez Zygmunta Starego inkorporacja Mazowsza do Korony nas nie dotyczyła. Podobnie jak nie objęło nas dokonane
w 1569 roku, jeszcze przed Unią Lubelską przyłączenie do Korony Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny.
Wróćmy jednak na chwilę do mapy. Wiemy już, że w Rucianach są Rucińscy, ale przyjmijmy też do wiadomości, że na południu Stanach są Stańscy, w sąsiednich Dmochach Dmowscy, w Paczuskach Paczóscy, a w
Księżpolu Księżpolscy dawniej pisani Xieżopolscy i tak dalej.
W każdej z tych miejscowości, podobnie zresztą jak Rucianach dominowały rodziny jednego nazwiska i osoby takiego samego imienia. Więc, jak pisze Zbigniew Wąsowski, zachodziła potrzeba odróżnienia głębszego niż dawały to imię i nazwisko. Z czasem zaczęto używać imię ojca lub nawet obojga rodziców ale najpierw były to przydomki, które, tak jak nazwisko też się dziedziczyło,
Nazywane przez Tadeusz Krawczaka w książce „W szlacheckim zaścianku” drugim nazwiskiem. Autor Monografii odnotował w parafii Rozbity Kamień ponad 100 przydomków zapisanych głównie w księdze metrykalnej z lat 1631-1654.
Ot i mamy odpowiedź na pytanie zadane pod koniec poprzedniego bloga
„Co też jeszcze Historia ma dla nas w zanadrzu ? „ Ma przydomki.”
Najwięcej przydomków używali Dmowscy, bo ponad 50. Rucińscy też
mieli ich sporo a mianowicie takie jak: Belczyk, Biskup, Fronc, Garlak, Konopczak, Kurek, Maleszak, Nagórny, Ojczyc, Olexandrzyk, Piaseczny,
Pierzak, Pisklak, Podgórny, Popielach, Pustelak, Sknerzak, Śmieszek,
Wojewodzik, Zbrzeźny, Zoszak, Zygmuntowczyk, Zysko i Żyszko.
W sąsiedniej parafii Suchożebry za miedzą Rucian, co podaję za Bernardem Podniesińskim, kilku Rucińskich też posiadało ziemią. Proboszcz
parafii w księdze oddanych dziesięcin za rok 1696 zapisał nazwiska między
innymi Tomasz Ruciński-Piaseczny i Jan Ruciński-Pisklak. Natomiast w roku
1698 i w latach następnych, być może dla oszczędności inkaustu, ograniczał
się do skróconego zapisu bez nazwiska tylko Tomasz Piaseczny i Jan Pisklak.
W ten sposób przydomek oderwał się od nazwiska i zaczął funkcjonować
samodzielnie zamiast i funkcjonuje do dzisiaj. Przykładem na to niech będzie
chociażby cytowane wcześniej nazwisko Tomasza Jaszczołta. Otóż Jaszczołt
był to jeden z przydomków Dmowskich z Dmochów, podobnie jak nazwisko
znanej mi osobiście rodziny Duk było swego czasu przydomkiem Paczóskich
w Paczuskach.
Zbigniew Wąsowaki zauważa, że po opuszczeniu rodowej miejscowości
ustawały przesłanki do stosowania przydomków. Zdarzały się jednak od tej
zasady chlubne, bo w obrębie naszego nazwiska, wyjątki. Oto prof. Rymut
w opublikowanym, a nas dotyczącym zasobie bazy systemu PESEL podaje
jedną osobę w Krakowie o nazwisku Ruciński-Nagórny. Jest to ceniony
fotografik Jerzy Ruciński-Nagórny z Krakowa. Jest też znana mi osobiście,
choć w bazie PESEL nie zapisana Anna Rucińska-Nagórny, która w takiej
formie oficjalnie swoje nazwisko używa.
W warszawskiej bazie PESEL figuruje też nazwisko Ruciński-Zając. Choć
taki przydomek nie został przez Z. Wąsowskiego odnotowany, to być może
jest skrupulatnie pielęgnowaną pamiątką rodzinną.
Do tego miejsca była mowa o przykładach zastępowania nimi nazwisk.
Do kompletu trzeba by podać jeszcze przykłady zamiany nazw herbów na
Nazwiska. Nałęcz, Szeliga, Ciołek, Łada, Prus, Szyszko i jeszcze wiele
innych są nazwami herbów i jednocześnie nazwiskami. Także Ogończyk
jest nazwiskiem 63 osób w Polsce, z tego aż 15 w Częstochowie.
W mojej rodzinnej genealogii przypadek zamiany nazwy herbu na nazwisko
też miał miejsce. Otóż w Naguszewie na ziemi lubawskiej mieszkało wiele
rodzin o nazwisku Naguszewski. Przy pobieraniu dziesięciny proboszcz
zapewne w jakiś sposób poszczególne rodziny rozróżniał. Na to dowodów
jednak nie ma. W archiwum diecezjalnym w Pelplinie jest natomiast księga
wizytacji biskupich, a w niej zapis z wizytacji parafii Rumian w 1707 roku.
W raporcie z wizytacji przytoczono sporządzoną przez proboszcza listę ofiarodawców z Naguszewa na budowę nowego kościoła w Rumianie.
Na pierwszym miejscu figurował Jan Leliwa Naguszewski, następny był
Jan Naguszewski, kolejnemu Janowi dodano, że był synem Michała,
o innym napisano Jan Leliwa Naguszewski z Napierszczyzny, a jeszcze
innego opisano bez nazwiska Jan Leliwa. Z czasem w tej wiosce pozostali
tylko potomkowie tego ostatniego Jana. Córka jednego z nich w 1862 roku została teściową mojego pradziadka Adama Rucińskiego.
Obecnie nazwisko Leliwa nosi 218 osób, z tego 71 na ziemi lubawskiej.
Wróćmy jednak z ziemi lubawskiej na ziemię drohicką i do XVI wieku.
Tam też jest ciekawie. Po drodze według wskazówek Eugeniusza
Szczepaniaka zawartych w jego informacji genealogicznej o rodzie
Rucińskich trafiamy na Wojciecha Rucińskiego, który był najpierw
Miecznikiem ciechanowskim, a później pisarzem ziemskim. Był on
Ożeniony z Konstancyą Łączyńską, córką Woyciecha Łączńskiego
i Jadwigi Pokrzywnickiej. Mieli jednego syna i trzy córki.
Pamiętając, że choć w latach 1519-1521 stoczyliśmy ostatnie wojny
z Zakonem Krzyżackim, to na wschodzie co jakiś czas wybuchały jakieś
wojny z Moskwą, między innymi o inflanty.
Nic więc dziwnego, że Wielki Hetman Litewski wydał rozkaż odbycia
w 1567 roku popisu wojsk litewskich w Radoszkowicach koło Mińska
(obecnie Białoruś) Zbigniew Wąsowski w swym arcyciekawym dziele podaje, że z Rucian
na popisie stawili się: 1.Stanisław, syn Pawła z koniem i mieczem
2.Matys (Mateusz), syn Pawła z klaczą i kordem
3.Aleksy, syn Mikołaja wysłał swego syna Jana z koniem i mieczem 4.Zygmunt, syn Mikołaja z koniem i włócznią, w zbroi
5.Szczęsny, syn Pawła z klaczą i mieczem
6.Jan, syn Macieja wysłał swego syna z klaczą i włócznią
7.i 8. Piotr i Augustyn, synowie Marcina niepodzieleni (majątkiem)
z klaczą i mieczem w zbroi
9.Jan Żak, syn Stanisława wysłał syna Pawła z klaczą
10. Jan, syn Pawła wysłał syna Konstantego z klaczą i mieczem, w zbroi
11. Stanisław, syn Marcina z klaczą i mieczem, w zbroi 12. Michał, syn Jana wysłał syna z klaczą i mieczem, w zbroi
13. Jan, syn Andrzeja z klaczą i mieczem, w zbroi
14.Paweł, syn Marcina z klaczą i mieczem 15.Andrzej Dzieciuk, syn Macieja z klaczą i mieczem, w zbroi.
Jakże wiele informacji jest zawartych na tych kilkunastu linijkach,
Zwłaszcza, jeśli się je odniesie do innych miejscowości w parafii.
u nas nikt nie szedł pieszo, nikt też nie wyręczał się swym sługą.
W innych drużynach takie sytuacje się zdarzały. Żadna też drużyna nie
Miała tylu wojowników w zbroi co nasza. Przodowaliśmy także pod
względem ilości koni i mieczy.
Trzeba też to odnieść do majątku jaki posiadaliśmy. W 1580 roku podatek
łanowy płaciliśmy z 10 włók, a dziesięcinę do parafii z 8 włók i 40 morgów,
czyli tyle mieliśmy ziemi uprawnej, a reszta to był las.
A teraz popatrzmy na relacje cenowe. Dobry koń kosztował wówczas
26 – 30 grzywien, a zbroja 35 – 50 grzywien, miecz 24 – 40 groszy,
a kord 8 – 12 groszy. Krowa kosztowała tyle co 10 owiec lub 10 korców
żyta czyli 40 groszy, a 1 grzywna to 48 groszy. A więc wszystko jasne.
Na koniec ważna wiadomość dla chcących zajmować się genealogią
swych rodzin. Z Watykanu ostatnio donieśli, że zakończał się trwający
od 1545 do 1563 roku sobór biskupów w Trydencie. Zadekretował on
między innymi obowiązek rejestrowania w parafiach chrztów, ślubów
i zgonów. Będzie to wielkie ułatwienie dla wszystkich genealogów. U nas, to znaczy w parafii Rozbity Kamień wprowadzi się to
zapewne dopiero z początkiem XVII wieku. Zobaczymy.
„ Polska w XVI wieku „ a w niej opis dóbr parafii Rozbity Kamień w 1580 r.
W naszym przypadku, jak zapewne pamiętamy były to Ruthy lub Ruty.
Czytając dalszy ciąg postu miejmy na uwadze to, że cały czas jesteśmy
częścią Litwy. Dokonana w 1529 roku przez Zygmunta Starego inkorporacja Mazowsza do Korony nas nie dotyczyła. Podobnie jak nie objęło nas dokonane
w 1569 roku, jeszcze przed Unią Lubelską przyłączenie do Korony Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny.
Wróćmy jednak na chwilę do mapy. Wiemy już, że w Rucianach są Rucińscy, ale przyjmijmy też do wiadomości, że na południu Stanach są Stańscy, w sąsiednich Dmochach Dmowscy, w Paczuskach Paczóscy, a w
Księżpolu Księżpolscy dawniej pisani Xieżopolscy i tak dalej.
W każdej z tych miejscowości, podobnie zresztą jak Rucianach dominowały rodziny jednego nazwiska i osoby takiego samego imienia. Więc, jak pisze Zbigniew Wąsowski, zachodziła potrzeba odróżnienia głębszego niż dawały to imię i nazwisko. Z czasem zaczęto używać imię ojca lub nawet obojga rodziców ale najpierw były to przydomki, które, tak jak nazwisko też się dziedziczyło,
Nazywane przez Tadeusz Krawczaka w książce „W szlacheckim zaścianku” drugim nazwiskiem. Autor Monografii odnotował w parafii Rozbity Kamień ponad 100 przydomków zapisanych głównie w księdze metrykalnej z lat 1631-1654.
Ot i mamy odpowiedź na pytanie zadane pod koniec poprzedniego bloga
„Co też jeszcze Historia ma dla nas w zanadrzu ? „ Ma przydomki.”
Najwięcej przydomków używali Dmowscy, bo ponad 50. Rucińscy też
mieli ich sporo a mianowicie takie jak: Belczyk, Biskup, Fronc, Garlak, Konopczak, Kurek, Maleszak, Nagórny, Ojczyc, Olexandrzyk, Piaseczny,
Pierzak, Pisklak, Podgórny, Popielach, Pustelak, Sknerzak, Śmieszek,
Wojewodzik, Zbrzeźny, Zoszak, Zygmuntowczyk, Zysko i Żyszko.
W sąsiedniej parafii Suchożebry za miedzą Rucian, co podaję za Bernardem Podniesińskim, kilku Rucińskich też posiadało ziemią. Proboszcz
parafii w księdze oddanych dziesięcin za rok 1696 zapisał nazwiska między
innymi Tomasz Ruciński-Piaseczny i Jan Ruciński-Pisklak. Natomiast w roku
1698 i w latach następnych, być może dla oszczędności inkaustu, ograniczał
się do skróconego zapisu bez nazwiska tylko Tomasz Piaseczny i Jan Pisklak.
W ten sposób przydomek oderwał się od nazwiska i zaczął funkcjonować
samodzielnie zamiast i funkcjonuje do dzisiaj. Przykładem na to niech będzie
chociażby cytowane wcześniej nazwisko Tomasza Jaszczołta. Otóż Jaszczołt
był to jeden z przydomków Dmowskich z Dmochów, podobnie jak nazwisko
znanej mi osobiście rodziny Duk było swego czasu przydomkiem Paczóskich
w Paczuskach.
Zbigniew Wąsowaki zauważa, że po opuszczeniu rodowej miejscowości
ustawały przesłanki do stosowania przydomków. Zdarzały się jednak od tej
zasady chlubne, bo w obrębie naszego nazwiska, wyjątki. Oto prof. Rymut
w opublikowanym, a nas dotyczącym zasobie bazy systemu PESEL podaje
jedną osobę w Krakowie o nazwisku Ruciński-Nagórny. Jest to ceniony
fotografik Jerzy Ruciński-Nagórny z Krakowa. Jest też znana mi osobiście,
choć w bazie PESEL nie zapisana Anna Rucińska-Nagórny, która w takiej
formie oficjalnie swoje nazwisko używa.
W warszawskiej bazie PESEL figuruje też nazwisko Ruciński-Zając. Choć
taki przydomek nie został przez Z. Wąsowskiego odnotowany, to być może
jest skrupulatnie pielęgnowaną pamiątką rodzinną.
Do tego miejsca była mowa o przykładach zastępowania nimi nazwisk.
Do kompletu trzeba by podać jeszcze przykłady zamiany nazw herbów na
Nazwiska. Nałęcz, Szeliga, Ciołek, Łada, Prus, Szyszko i jeszcze wiele
innych są nazwami herbów i jednocześnie nazwiskami. Także Ogończyk
jest nazwiskiem 63 osób w Polsce, z tego aż 15 w Częstochowie.
W mojej rodzinnej genealogii przypadek zamiany nazwy herbu na nazwisko
też miał miejsce. Otóż w Naguszewie na ziemi lubawskiej mieszkało wiele
rodzin o nazwisku Naguszewski. Przy pobieraniu dziesięciny proboszcz
zapewne w jakiś sposób poszczególne rodziny rozróżniał. Na to dowodów
jednak nie ma. W archiwum diecezjalnym w Pelplinie jest natomiast księga
wizytacji biskupich, a w niej zapis z wizytacji parafii Rumian w 1707 roku.
W raporcie z wizytacji przytoczono sporządzoną przez proboszcza listę ofiarodawców z Naguszewa na budowę nowego kościoła w Rumianie.
Na pierwszym miejscu figurował Jan Leliwa Naguszewski, następny był
Jan Naguszewski, kolejnemu Janowi dodano, że był synem Michała,
o innym napisano Jan Leliwa Naguszewski z Napierszczyzny, a jeszcze
innego opisano bez nazwiska Jan Leliwa. Z czasem w tej wiosce pozostali
tylko potomkowie tego ostatniego Jana. Córka jednego z nich w 1862 roku została teściową mojego pradziadka Adama Rucińskiego.
Obecnie nazwisko Leliwa nosi 218 osób, z tego 71 na ziemi lubawskiej.
Wróćmy jednak z ziemi lubawskiej na ziemię drohicką i do XVI wieku.
Tam też jest ciekawie. Po drodze według wskazówek Eugeniusza
Szczepaniaka zawartych w jego informacji genealogicznej o rodzie
Rucińskich trafiamy na Wojciecha Rucińskiego, który był najpierw
Miecznikiem ciechanowskim, a później pisarzem ziemskim. Był on
Ożeniony z Konstancyą Łączyńską, córką Woyciecha Łączńskiego
i Jadwigi Pokrzywnickiej. Mieli jednego syna i trzy córki.
Pamiętając, że choć w latach 1519-1521 stoczyliśmy ostatnie wojny
z Zakonem Krzyżackim, to na wschodzie co jakiś czas wybuchały jakieś
wojny z Moskwą, między innymi o inflanty.
Nic więc dziwnego, że Wielki Hetman Litewski wydał rozkaż odbycia
w 1567 roku popisu wojsk litewskich w Radoszkowicach koło Mińska
(obecnie Białoruś) Zbigniew Wąsowski w swym arcyciekawym dziele podaje, że z Rucian
na popisie stawili się: 1.Stanisław, syn Pawła z koniem i mieczem
2.Matys (Mateusz), syn Pawła z klaczą i kordem
3.Aleksy, syn Mikołaja wysłał swego syna Jana z koniem i mieczem 4.Zygmunt, syn Mikołaja z koniem i włócznią, w zbroi
5.Szczęsny, syn Pawła z klaczą i mieczem
6.Jan, syn Macieja wysłał swego syna z klaczą i włócznią
7.i 8. Piotr i Augustyn, synowie Marcina niepodzieleni (majątkiem)
z klaczą i mieczem w zbroi
9.Jan Żak, syn Stanisława wysłał syna Pawła z klaczą
10. Jan, syn Pawła wysłał syna Konstantego z klaczą i mieczem, w zbroi
11. Stanisław, syn Marcina z klaczą i mieczem, w zbroi 12. Michał, syn Jana wysłał syna z klaczą i mieczem, w zbroi
13. Jan, syn Andrzeja z klaczą i mieczem, w zbroi
14.Paweł, syn Marcina z klaczą i mieczem 15.Andrzej Dzieciuk, syn Macieja z klaczą i mieczem, w zbroi.
Jakże wiele informacji jest zawartych na tych kilkunastu linijkach,
Zwłaszcza, jeśli się je odniesie do innych miejscowości w parafii.
u nas nikt nie szedł pieszo, nikt też nie wyręczał się swym sługą.
W innych drużynach takie sytuacje się zdarzały. Żadna też drużyna nie
Miała tylu wojowników w zbroi co nasza. Przodowaliśmy także pod
względem ilości koni i mieczy.
Trzeba też to odnieść do majątku jaki posiadaliśmy. W 1580 roku podatek
łanowy płaciliśmy z 10 włók, a dziesięcinę do parafii z 8 włók i 40 morgów,
czyli tyle mieliśmy ziemi uprawnej, a reszta to był las.
A teraz popatrzmy na relacje cenowe. Dobry koń kosztował wówczas
26 – 30 grzywien, a zbroja 35 – 50 grzywien, miecz 24 – 40 groszy,
a kord 8 – 12 groszy. Krowa kosztowała tyle co 10 owiec lub 10 korców
żyta czyli 40 groszy, a 1 grzywna to 48 groszy. A więc wszystko jasne.
Na koniec ważna wiadomość dla chcących zajmować się genealogią
swych rodzin. Z Watykanu ostatnio donieśli, że zakończał się trwający
od 1545 do 1563 roku sobór biskupów w Trydencie. Zadekretował on
między innymi obowiązek rejestrowania w parafiach chrztów, ślubów
i zgonów. Będzie to wielkie ułatwienie dla wszystkich genealogów. U nas, to znaczy w parafii Rozbity Kamień wprowadzi się to
zapewne dopiero z początkiem XVII wieku. Zobaczymy.
środa, 10 marca 2010
Mamy nazwisko - ciąg dalszy
Tak właśnie mógł wyglądać któryś z naszych, wracający spod Grunwaldu, choćby Bożywój czy Mścisław. A zdobytą na krzyżaku zbroję wiózłby zapewne jego giermek.
Wróćmy jednak do realiów , o ktorych pisze Tomasz Jaszczołt we wspomnianym opracowaniu.
" W 1458 roku sąd rozpatrywał spór między Mikołajem Kowieszą a Janem z Rut, jego bratankiem oraz ich szwagrem Michałem. Sąd stwierdził, ze sprawa była już w sądzie rozpatrywana w czasach Księcia Witolda ( czyli przed 1430 rokiem SR ). Na podstawie tego dziedzice Rucian wygrali proces. Jan uzyskał na mocy wyroku dwie trzecie dziedzictwa, a jego bratankowie jedną. W 1458 roku występował także Szymon z Rut. W 1464 roku sąd orzekł, że Michał z Rut ma płacic ze swojej części za stacje królewskie co trzeci rok, natomiast Jan z synami z Rucian miał płacić za stecje pozostałe dwa lata.
Dziedzice Rucian już w XV wieku używali nazwiska Rucieński ( później Ruciński ). Wspomniany Jan Rucieński występował jeszcze w 1475 roku, natomiast Michał w 1481 i 1487 roku. Jego żoną była Katarzyna. Kolejnymi dziedzicami Rucian byli: Mścisław, który w 1478 roku w imieniu swoich dzieci An drzeja i Małgorzaty oskarżał Jakuba Węża o zabójstwo swojej żony, Szczepan występujący w latach 1475 - 1477 oraz Stanisław wspo0mniany w 1482 roku."
Jak widać nie byliśmy pieniaczami, bo racja była zawsze po naszej stronie.
Wielką satysfakcję naszym przodkom sprawiła wiadomość, że aktualny wielki mistrz krzyżaków
von Tieffen w dniu 29. maja 1493 roku w Poznaniu złożył hołd naszemu królowi Olbrachtowi.
A kiedy zmarł w 1495 roku biskup chełmiński to mimo, że kapituła wybrała jakiegoś Alberta, to król przeforsował swojego kandydata Mikołaja Krapitza. A jak pisze Fryderyk Pape'e "Ten Mikołaj założył kaplicę na cmentarzu w Lubawie pro natione Polonica i wyposażył kaznodzieję polskiego. Za jego też czasów pojawiają się pierwsi kanonicy polscy."
Nie minęło 100 lat od biitwy grunwaldzkiej a wyruszyliśmy z naszym królem Janem Olbrachtem
nad Morze Czarne. Nie warto by było o tym wspominać, bo stale gdzieś się wojowało. Ale tym razem stało się coś szczególnego. Oto na żądanie króla razem z nami, na czele 400 rycerzy podążał wielki mistrz Tieffen. Nie nawojował się zbytnio, bo po drodze we Lwowie umarł.
A my w trakcie tej wyprawy dowiedzieliśmy się, że kilka lat temu, bo w 1492 roku jakiś Kolumb odkrył jakąś Amerykę i skończyło się średniowiecze a zaczęły się czasy nowożytne.
A niech tam !
Dla nas najważniejsze jest, że mamy swój herb Ogończyk, swoją dziedzinę Ruciany i swoje nazwisko Ruciński. A ciekawe co jeszcze ma historia dla nas w zanadrzu ?
Wróćmy jednak do realiów , o ktorych pisze Tomasz Jaszczołt we wspomnianym opracowaniu.
" W 1458 roku sąd rozpatrywał spór między Mikołajem Kowieszą a Janem z Rut, jego bratankiem oraz ich szwagrem Michałem. Sąd stwierdził, ze sprawa była już w sądzie rozpatrywana w czasach Księcia Witolda ( czyli przed 1430 rokiem SR ). Na podstawie tego dziedzice Rucian wygrali proces. Jan uzyskał na mocy wyroku dwie trzecie dziedzictwa, a jego bratankowie jedną. W 1458 roku występował także Szymon z Rut. W 1464 roku sąd orzekł, że Michał z Rut ma płacic ze swojej części za stacje królewskie co trzeci rok, natomiast Jan z synami z Rucian miał płacić za stecje pozostałe dwa lata.
Dziedzice Rucian już w XV wieku używali nazwiska Rucieński ( później Ruciński ). Wspomniany Jan Rucieński występował jeszcze w 1475 roku, natomiast Michał w 1481 i 1487 roku. Jego żoną była Katarzyna. Kolejnymi dziedzicami Rucian byli: Mścisław, który w 1478 roku w imieniu swoich dzieci An drzeja i Małgorzaty oskarżał Jakuba Węża o zabójstwo swojej żony, Szczepan występujący w latach 1475 - 1477 oraz Stanisław wspo0mniany w 1482 roku."
Jak widać nie byliśmy pieniaczami, bo racja była zawsze po naszej stronie.
Wielką satysfakcję naszym przodkom sprawiła wiadomość, że aktualny wielki mistrz krzyżaków
von Tieffen w dniu 29. maja 1493 roku w Poznaniu złożył hołd naszemu królowi Olbrachtowi.
A kiedy zmarł w 1495 roku biskup chełmiński to mimo, że kapituła wybrała jakiegoś Alberta, to król przeforsował swojego kandydata Mikołaja Krapitza. A jak pisze Fryderyk Pape'e "Ten Mikołaj założył kaplicę na cmentarzu w Lubawie pro natione Polonica i wyposażył kaznodzieję polskiego. Za jego też czasów pojawiają się pierwsi kanonicy polscy."
Nie minęło 100 lat od biitwy grunwaldzkiej a wyruszyliśmy z naszym królem Janem Olbrachtem
nad Morze Czarne. Nie warto by było o tym wspominać, bo stale gdzieś się wojowało. Ale tym razem stało się coś szczególnego. Oto na żądanie króla razem z nami, na czele 400 rycerzy podążał wielki mistrz Tieffen. Nie nawojował się zbytnio, bo po drodze we Lwowie umarł.
A my w trakcie tej wyprawy dowiedzieliśmy się, że kilka lat temu, bo w 1492 roku jakiś Kolumb odkrył jakąś Amerykę i skończyło się średniowiecze a zaczęły się czasy nowożytne.
A niech tam !
Dla nas najważniejsze jest, że mamy swój herb Ogończyk, swoją dziedzinę Ruciany i swoje nazwisko Ruciński. A ciekawe co jeszcze ma historia dla nas w zanadrzu ?
piątek, 26 lutego 2010
Mamy nazwisko
Żeby w przyszłości nie powracać do zdarzeń XIV wieku odnotuję w tym miejscu fakt, który
dla jednej z naszych gałęzi będzie miał istotne znaczenie. Otóż Słownik Geograficzy Królestwa Polskiego z 1880 roku informuje, że wieś Kazanice w powiecie lubawskim była od dawna własnością biskupów chełminskich. Z inwentarza dóbr wygotowanego roku 1759 wyjmujemy co następuje; tutaj zacytuję tekst zaczerpnięty ze źródła, czyli ze wspomnianego inwentarza wydanego drukiem w 1932 roku: " Kazanice wieś gburka. Constat ex privilegio anno 1367 scultetiali, że ma włók nro 70; plebańskich włók 4, kościelnych 2. facit włók nro 6.
Zaprawni wsi Kazannic ut sequuntur: Uczciwy Marcin Emchowicz i Tomasz Kasprzycki, sołtysi za jednym przywilejem wiecznym Ill. Vilboldi episcopi Culmensis in castro Fredeskie anno 1367 die 19 augusti wydanym, potem ab Ill. Kretkowski episcapo Culmensis in arce Lubaviae die 28 aprilis anno 1724 renowowanym .... Krótko mówiąc Kasprzyccy z Kazanic funkcję sołtysa dziedziczyli 0d 1367 aż do 1773 roku kiedy to własność biskupia przez pruskiego zaborcę została zniesiona. A więc można powiedzieć, że dynastia sołtysów Kasprzyckich egzystowała przez
406 lat, czyli dłużej niż niejedna królewska. Użyte przed nazwiskami biskupów literki Ill. są skrótem słowa Illustrissime - najprzewielebniejszy.
Pora jednak przejść do następnego, XV wieku. Nie uprzedzając faktów mogę zapewnić, że wiele będzie się tam działo, także w naszej prarodzinie.
A zaczęło się wszystko 22. maja 1404 roku w Raciążu od spotkania Jagiełły z wielkim mistrzem krzyżackim Ulrykiem von Jungingen . Podpisano tam wielce niekorzystny dla Litwy traktat pokojowy. Jednakże każdy, kto poznał charakter Jagiełły i Witolda wiedział, że nie były to ostatnie słowa stron y polsko-litewskiej.
Jeszcze tego samego roku, ziemię dohicką onegdaj darowaną przez Jagiełłę księciu Januszowi Witold, zapewne za wiedzą krola, ponownie przyłączył do Litwy. Możemy być pewni, że nie chodziło tu wcale o powiększenie terytorium. Tomasz Jaszczołt w pracy zbiorowej Sokołów Podlaski pisze, że po aneksji ziemi drohickiej książę nie ograniczył osadnictwa drobnej szlachty mazowieckiej, a wręcz je zwiększył. Może to świadczyć o przygotowaniach do walnej rozprawy z krzyżakami. T. Jaszczołt, powołując się na Jana Długosza pisze, że wielki książę chętnie angażował polskie rycerstwo ze względu na uzbrojenie zachodnioeuropejskie i doświadczenie wojenne. Dalej cytując Długosza podaje, że " Witold podobno bowiem przez całe życie największą czcią i szacunkiem darzył przedstawicieli żadnego innego narodu jak tylko Polaków.
Zapewne wiedział co robi, a nasze przypuszczenia o przygotowaniach do wojny też się potwierdziły. bowiem 6. sierpnia 1409 roku wielki mistrz formalnie i na piśmie wypowiada Jagielle wojnę. Dotychczasowe starcia z krzyżakami przybrały na sile a jednocześnie strona polsko-litewska na szeroką skalę przygotowuje się do walnej rozprawy. W dniu 3. czerwca 1410 roku z armią Wielkiego Księcia Wiktolda, w składzie chorągwi drohickiej drohickiej wyruszamy do miejsca koncentracji obu armii w Czerwińsku. Stamtąd dotarliśmy do brodów na Drwęcy w okolicy Kurzętnika. Tamtejsza ludność, czyli mieszkańcy ziemi lubawskiej uprzedzali, iż drugi brzeg rzeki obsadzają Krzyżacy. Gdy to się potwierdziło zawróciliśmy i jako pierwsi wkroczyliśmy do Dąbrówna. Następnego dnia działo się to co odmalował Jan Matejko. Gdyby to była fotografia wykonana wówczas ale współczesną techniką to wśród rycerstwa w otoczeniu Witolda moglibyśmy rozpoznać któregoś z naszych przodków. Ci z nas, którzy przeżyli Grunwald zdobyli jeszcze Lubawę, zobaczyli Malbork i wrócili do rodzinnych pieleszy. A tam, jak to my, musieliśmy zdecydowanie zadbać o nasze sprawy.
Wstępujemy na arenę dziejów
Dołączona do tego postu mapka przedstawia właśnie tę arenę. Znawcy historii zapewne zauważą, że wyobraża ona sytuację, która powstała sto lat później niż opisywane tu zdarzenia.
Wówczas na północ od Mazowsza mieliśmy jeszcze krainy Prusów, Żmudzinów i Jadźwingów, a na mapce widzimy tylko Państwo Zakonu Krzyżackiego. Mazowsze na mapie już wtedy byłoby inaczej oznaczone niż reszta kraju, gdyż w 1355 roku król Kazimierz Wielki oddał tę dzielnicę w lenno księciu Siemowitowi III. Od tego czasu Mazowsze miało nie tylko własną armię, odrębne prawo i sądownictwo, biło własną monetę oraz prowadziło samodzielną politykę gospodarczą i zagraniczną. Z czasem powołało też własny sejm. Od reszty kraju odróżniało je także i to, że szlachta stanowiła tu 20 % ogółu ludności, podczas gdy w pozostałych dzielnicach tylko 10 %. Skąd taka dysproporcja ? Wyczerpującą odpowiedź uzyskamy, do listy wcześniej wymienionych krain dodamy zaborczych krzyżaków i napastliwą Litwę.
Nadmiar drobnej szlachty, jak to zaznaczono już we wstępie, osiedlał się w strefach granicznych.
Na podstawie ich zachowań możemy powiedzieć, że byli to ludzie mobilni, odważni, uzbrojeni, potrafiący organizować się do obrony jak i na wypady za granicę, posiadający umiejętność władania mieczem jak i uprawy roli.
Druga połowa XIV wieku obfituje w ważne dla historii, także naszej, wydarzenia.
W 1370 roku umiera król Kazimierz Wielki. Wcześniej usynowił swego wnuka Kaźka księcia słupskiego, a na władcę przejściowego wyznacza króla Ludwika Węgierskiego. Wkrótce Ludwik Węgierski umiera, a Kaźko zawiódł pokładane w nim nadzieje.
O tron krakowski zaczyna ubiegać nasz książę Siemowit III. Mimo poparcia wielu możnych nie odnosi sukcesu. W 1381 roku umiera podzieliwszy wcześniej księstwo mazowieckie między synów; Janusza i Siemowita IV, który to po ojcu przejął ambicje by zasiąść na tronie królewskim.
Jednakże panowie krakowscy zdecydowali, że w 1384 roku królem Polski została 10-letnia Jadwisia, kilka lat wcześniej wydana, również za dzieciaka Wilhelma Habsburga.
Siemowit IV i podobno także książę Władysław Opolczyk snuli plany porwania dziewczynki i postawienia rady stanu wobec faktu dokonanego. Oczywiście do niczego takiego nie doszło. Rada mając przed oczyma wyobraźni podobną mapę jak ta nasza na wstępie, zdecydowała, że mężem Jadwigi zostanie Jogajła (później przez naszych nazwany Jagiełłą) wielki książę liktewski. A co się stało z Wilusiem. Małżeństwo arcybiskup Bodzanta unieważnił, a Wiluś dostał 200 tysięcy czerwonych złotych odstępnego.
Zanim jednak doszło do ślubu Jadwigi z Jagiełłą musiało się jeszcze wiele zdarzyć. Na powitanie zmierzającego do Krakowa Jagiełły wysłano do Lublina delegację. Jak na ironię na czele orszaku powitalnego stali dwaj jego rywale Siemowit IV i Władysław Opolczyk. Po drodze wstąpiono do klasztoru na Świętym Krzyżu. Gdy opat pokazał wycieczce tamtejszą relikwię; tutaj cytuję legendę za Pawłem Jasienicą, Jagiełło dotknął nieopacznie ręką okazaną relikwię i ta ręką mu uschła. Dopiero gdy ofiarował klasztorowi bryłę złota, ręka wróciła do normy.
Przyszła pora na chrzest. Na chrzestnego dla Jagiełły (Już wtedy, tak jak dzisiaj, liczono, że chrzestny nie będzie skąpy) wytypowano wielkiego mistrza krzyżackiego von Rottensteina. Ten jednak delegacji, która go o to prosiła odpowiedział, że nie ma czasu i że jest to za daleko dla niego. W sytuacji przymusowej chrzestnym został Władysław Opolczyk, który też swojego imienia Jagielle użyczył, a chrzest odbył się 15 lutego 1386 roku. Korzystając z okazji pozwoliło się ochrzcić jeszcze kilka osób z orszaku Jagiełły. Na pierwszym miejscu należy wymienić tu rekordzistę Witolda. Pierwszy raz był chrzczony, tak jak większość, w obrządku wschodnim i otrzymał swoje powszechnie używane imię Witold. Drugi raz ochrzcili go krzyżacy, gdy był u nich w niewoli. Tam dostał imię Wigand, gdyż jego chrzestnym był komtur Ragnety Wigand von Baldersheim. Chrzczone były także; siostra Jagiełły, która otrzymała imię Aleksandra i siostra Witolda Danuta ochrzczona jako Anna.
Kilka dni później, bo 18. lutego odbył się ślub Jadwigi z Władysławem i zaręczyny Aleksandry z Siemowitem IV i Anny z Januszem I, książętami mazowieckimi. Ich zaślubiny odbyły się za jakiś czas a miały na celu, jak się łotwo domyśleć, zacieśnienie wzajemnych więzów. Podobny cel miała też decyzja Jagiełły o przyłączeniu do Mazowsza ziemi Drohickiej.
A gdzież są ci nasi przodkowie, którzy wstąpili na arenę dziejów ?
Są, są właśnie na ziemi Drohickiej w niewielkiej, położonej wśród lasów osadzie Ruthy. Nazwa wskazuje, że musiało to być miejsce kiedyś zamieszkałe. Bezludzia były bezimienne. A może tam pozostali jacyś dawni mieszkańcy ? Ktoś przecież musiał pomagać naszym przodkom. Otrzymaliśmy przecież we władanie jeszcze od księcia Witolda 10 włók ziemi ornej i lasów, co w obecnym wymiarze stanowi przeszło 160 ha. Co prawda na początek ziemi ornej nie było zbyt wiele, ale przybywało jej w miarę jak rąbano las na opał i budowle. Być może radziliśmy sobie tak jak wszyscy w tamtych czasach, werbowaniem robotników siłą za granicą. Wymowny tego przykład podaje Edward Rudzki w dziele Królowe Polskie pisząc, że "Litwinka Aldona, pierwsza żona Kazimierza Wielkiego wniosła mu w posagu między innymi 24 tysiące brańców polskich.
W następnym wieku nasi przodkowie potwierdzą, że są i zapewne wykażą co potrafią.
Wówczas na północ od Mazowsza mieliśmy jeszcze krainy Prusów, Żmudzinów i Jadźwingów, a na mapce widzimy tylko Państwo Zakonu Krzyżackiego. Mazowsze na mapie już wtedy byłoby inaczej oznaczone niż reszta kraju, gdyż w 1355 roku król Kazimierz Wielki oddał tę dzielnicę w lenno księciu Siemowitowi III. Od tego czasu Mazowsze miało nie tylko własną armię, odrębne prawo i sądownictwo, biło własną monetę oraz prowadziło samodzielną politykę gospodarczą i zagraniczną. Z czasem powołało też własny sejm. Od reszty kraju odróżniało je także i to, że szlachta stanowiła tu 20 % ogółu ludności, podczas gdy w pozostałych dzielnicach tylko 10 %. Skąd taka dysproporcja ? Wyczerpującą odpowiedź uzyskamy, do listy wcześniej wymienionych krain dodamy zaborczych krzyżaków i napastliwą Litwę.
Nadmiar drobnej szlachty, jak to zaznaczono już we wstępie, osiedlał się w strefach granicznych.
Na podstawie ich zachowań możemy powiedzieć, że byli to ludzie mobilni, odważni, uzbrojeni, potrafiący organizować się do obrony jak i na wypady za granicę, posiadający umiejętność władania mieczem jak i uprawy roli.
Druga połowa XIV wieku obfituje w ważne dla historii, także naszej, wydarzenia.
W 1370 roku umiera król Kazimierz Wielki. Wcześniej usynowił swego wnuka Kaźka księcia słupskiego, a na władcę przejściowego wyznacza króla Ludwika Węgierskiego. Wkrótce Ludwik Węgierski umiera, a Kaźko zawiódł pokładane w nim nadzieje.
O tron krakowski zaczyna ubiegać nasz książę Siemowit III. Mimo poparcia wielu możnych nie odnosi sukcesu. W 1381 roku umiera podzieliwszy wcześniej księstwo mazowieckie między synów; Janusza i Siemowita IV, który to po ojcu przejął ambicje by zasiąść na tronie królewskim.
Jednakże panowie krakowscy zdecydowali, że w 1384 roku królem Polski została 10-letnia Jadwisia, kilka lat wcześniej wydana, również za dzieciaka Wilhelma Habsburga.
Siemowit IV i podobno także książę Władysław Opolczyk snuli plany porwania dziewczynki i postawienia rady stanu wobec faktu dokonanego. Oczywiście do niczego takiego nie doszło. Rada mając przed oczyma wyobraźni podobną mapę jak ta nasza na wstępie, zdecydowała, że mężem Jadwigi zostanie Jogajła (później przez naszych nazwany Jagiełłą) wielki książę liktewski. A co się stało z Wilusiem. Małżeństwo arcybiskup Bodzanta unieważnił, a Wiluś dostał 200 tysięcy czerwonych złotych odstępnego.
Zanim jednak doszło do ślubu Jadwigi z Jagiełłą musiało się jeszcze wiele zdarzyć. Na powitanie zmierzającego do Krakowa Jagiełły wysłano do Lublina delegację. Jak na ironię na czele orszaku powitalnego stali dwaj jego rywale Siemowit IV i Władysław Opolczyk. Po drodze wstąpiono do klasztoru na Świętym Krzyżu. Gdy opat pokazał wycieczce tamtejszą relikwię; tutaj cytuję legendę za Pawłem Jasienicą, Jagiełło dotknął nieopacznie ręką okazaną relikwię i ta ręką mu uschła. Dopiero gdy ofiarował klasztorowi bryłę złota, ręka wróciła do normy.
Przyszła pora na chrzest. Na chrzestnego dla Jagiełły (Już wtedy, tak jak dzisiaj, liczono, że chrzestny nie będzie skąpy) wytypowano wielkiego mistrza krzyżackiego von Rottensteina. Ten jednak delegacji, która go o to prosiła odpowiedział, że nie ma czasu i że jest to za daleko dla niego. W sytuacji przymusowej chrzestnym został Władysław Opolczyk, który też swojego imienia Jagielle użyczył, a chrzest odbył się 15 lutego 1386 roku. Korzystając z okazji pozwoliło się ochrzcić jeszcze kilka osób z orszaku Jagiełły. Na pierwszym miejscu należy wymienić tu rekordzistę Witolda. Pierwszy raz był chrzczony, tak jak większość, w obrządku wschodnim i otrzymał swoje powszechnie używane imię Witold. Drugi raz ochrzcili go krzyżacy, gdy był u nich w niewoli. Tam dostał imię Wigand, gdyż jego chrzestnym był komtur Ragnety Wigand von Baldersheim. Chrzczone były także; siostra Jagiełły, która otrzymała imię Aleksandra i siostra Witolda Danuta ochrzczona jako Anna.
Kilka dni później, bo 18. lutego odbył się ślub Jadwigi z Władysławem i zaręczyny Aleksandry z Siemowitem IV i Anny z Januszem I, książętami mazowieckimi. Ich zaślubiny odbyły się za jakiś czas a miały na celu, jak się łotwo domyśleć, zacieśnienie wzajemnych więzów. Podobny cel miała też decyzja Jagiełły o przyłączeniu do Mazowsza ziemi Drohickiej.
A gdzież są ci nasi przodkowie, którzy wstąpili na arenę dziejów ?
Są, są właśnie na ziemi Drohickiej w niewielkiej, położonej wśród lasów osadzie Ruthy. Nazwa wskazuje, że musiało to być miejsce kiedyś zamieszkałe. Bezludzia były bezimienne. A może tam pozostali jacyś dawni mieszkańcy ? Ktoś przecież musiał pomagać naszym przodkom. Otrzymaliśmy przecież we władanie jeszcze od księcia Witolda 10 włók ziemi ornej i lasów, co w obecnym wymiarze stanowi przeszło 160 ha. Co prawda na początek ziemi ornej nie było zbyt wiele, ale przybywało jej w miarę jak rąbano las na opał i budowle. Być może radziliśmy sobie tak jak wszyscy w tamtych czasach, werbowaniem robotników siłą za granicą. Wymowny tego przykład podaje Edward Rudzki w dziele Królowe Polskie pisząc, że "Litwinka Aldona, pierwsza żona Kazimierza Wielkiego wniosła mu w posagu między innymi 24 tysiące brańców polskich.
W następnym wieku nasi przodkowie potwierdzą, że są i zapewne wykażą co potrafią.
poniedziałek, 15 lutego 2010
Szlachecki herb Ogończyk
Wiemy już, że nasi przodkowie weszli do historii jako drobna, albo zaściankowa szlachta herbu Ogończyk. Drogosław, Ogony, Powała czy też Sudkowicz to inne nazwy tego samego herbu.
To co tutaj widzimy to współczesne, graficzne wzorowane na barokowych wyobrażeniach tego herbu. Pierwotnie była to tylko tarcza z godłem i stanowiła symbol jednoczący rodowitych i adoptowanych członków rodu. Na polu bitwy stanowiła znak rozpoznawczy dla rycerzy jednej drużyny. Osoby piastujące godności i urzędy krajowe wykorzystywały rysunek swego herbu na pieczęciach. S. Górzyński i J. Kochanowski w swojej pracy Herby szlachty polskiej podają, iż znane są następujące średniowieczne pieczęcie herbu Ogończyk: 1384 Piotr kasztelan lubelski; 1413 Mikołaj z Taczowa; Jan Kościelecki i kilkanaście innych. Jeśli Mikołaj z Taczowa skojarzy się komuś z sienkiewiczowskim Powałą z Taczowa, to może sobie przypomni tę postać także z filmu A. Forda Krzyżacy i to w jaki sposób eksponowany był herb Ogończyk zarówno w uzbrojeniu rycerza jak i w rzędzie konia.
Herby, podobnie jak wszystko w życiu podlegały też ewolucji. Z czasem do tarczy dodano klejnot wyłaniający z korony rangowej umieszczonej nad hełmem. W naszym przypadku jest to oczywiście korona szlachecka, a bywają także książęce, hrabiowskie i t. d. Nasz klejnot stanowią dwie uniesione ręce w rękawach srebrnych. Odmiany herbu Ogończyk stanowią dwie ręce zbrojne i dwie ręce w rękawach srebrnych trzymające w dłoniach półotocznicę.
W poprzednich zdaniach pojawiły się wzmianki o prawach i obowiązkach szlachty. Pora więc by choć kilka z nich taksatywnie wyliczyć. A więc podstawowymi prawami było prawo posiadania i dziedziczenia ziemi, prawo nietykalności osobistej, prawo wyłączności pełnienia urzędów i piastowania godności świeckich i duchownych, a po wygaśnięciu dynastii jegiellońskiej także prawo elekcji króla. Pamiętamy jednakowoż z lekcji historii, iż każdy nowy władca przyznawał szlachcie dodatkowe prawa i przywileje. Do podstawowych obowiązków szlachty należała obrona granic, czyli udział w pospolitym ruszeniu.
Uzupelnienie tego tekstu niechaj stanowi legenda herbowa zamieszczona w pracy M. Kazańczuka, a wzięta od B. Paprockiego z dzieła Gniazdo cnoty.
Ogończyk Początek dawny herbu Ogończyk, niektórzy zwą go Powała, który ma być strzała biała w czerwonym polu, na końcu półpierścienia złotego. Ten klejnot ma złączenie z domem Odrowążów, którzy w Morawie byli wielkiej zacności, tychże to Odrowążów była panna dziedziczka, którą Piotr rycerz odjął nieprzyjacielowi, przeto połowicę herbu ojczystego zostało na znak wiecznej zacności jej domu.
Piotrasz, dziedzic z Radzykow, mąż serca wielkiego,
Po żałosnym zburzeniu Księstwa Morawskiego
Jadąc, ujrzał, poganin pannę niesie zacną,
Dla jej ojca sławnego wszej koronie znaczną.
Panna Piotra poznawszy, ręce w górę wznosi,
By ją wydarł z pogańskich ręku, pilnie prosi.,
Rycerz, acz panny nie znał, skoczył wnet do niego,
Kopią go strąciwszy, weźmie konia jego,
Wsadzi pannę na siodło, każe jej ujchodzić,
Która mu te posługę przyrzekła nagrodzić.
Dała mu pół pierścienia, drugą część schowała,
Chcąc czasu potrzebnego, by go po nim znała.
Rychło potem tę pannę za mąż wydać miano,
W której chytre wymówki dla przysięgi znano,
Którą ona Piotrowi przedtem uczyniła,
Sama mu sobą służby nagrodzić ślubieła.
Rycerz, gdy się dowiedział o takiej biesiedzie,
Jako mógł na wesele w takim sumptcie jedzie.
Przyjechawszy na zamek, wszedł na salę onę,
Pannę gwałtem inszemu już chcą dać za żonę.
Piotras widząc, pierścionek pannie zaraz wrócił,
Ten jej on żal bezmierny w wesele obrócił.
Poznawszy swój pierścionek, wnet słowy prędkimi
Powie wesołą twarzą zaraz przed wszystkimi,
Mówiąc, że to jest mąż mój, któremum ślubiła
W ten czas, kiedym w pogańskim ręku nędzna był.
A tak wolę gardło swe abym tu straciła,
A niżeli wiarę swą, tę, com ją ślubiła.
Wszyscy pannę pochwalą z stałości takowej,
Zaraz ją podług myśli daliu rycerzowi.
Rycerz znak szczęścia swego wiecznie pieczętując,
Także wierności panienki onej okazując,
Zjednał sobie za wieczny herb z potomki swymi
Właśnie takiej ozdoby, jak go tu widzimy.
Od autora: tu w tym przypadku znaczy: na początku tego posta.
sobota, 13 lutego 2010
Witajcie Drodzy Krewniacy !
Zwracam się do Was w ten poufały sposób gdyż, jak to się później okaże, wszyscy Rucińscy i Ruczyńscy mają wspólne korzenie, a więc wszyscy też w jakimś stopniu jesteśmy z sobą spokrewnieni. Poszukując przez 20 lat własnych korzeni trafiłem na wiele dziesiątek dokumentów i setki informacji o ludziach naszego nazwiska. Pisząc ten blog będę się do nich odwoływał lub je cytował.
W publikowanym tekście od czasu do czasu pojawią się takie określenia jak Drohiczyn i ziemia drohicka, a później także Lubawa i ziemia lubawska. Pojęcia te nie są w powszechnym obiegu zbyt często używane, więc już na początku wyjaśniam, że obie te miejscowości leżą na średniowiecznym szlaku hanzeatyckiem wiodącym z Gdańska do Brześcia Litewskiego i dalej do Morza Czarnego. W Drohiczynie znajdowała się wówczas ważna komora celna.
Historyczne zapisy o Drohiczynie pochodzą z jeszcze bardziej odległych czasów. Najstarsza wzmianka mówi, iż była to obronna osada Jadźwingów. W 1184 roku na ziemi drohickiej powstało udzielne księstwo, a w 1254 roku Drohiczyn był miejscem koronacji jedynego w dziejach Rusi króla Daniela Halickiego. W 1520 roku Drohiczyn został stolicą województwa podlaskiego. Później już nie miał w historii większego znaczenia. Ranga Drohiczyna urosła gdy 5.czerwca 1991 r. została proklamowana przez papież Jana Pawła II diecezja Drohiczyńska. Natomiast bullą papieską z 25. marca 1992 roku do tej diecezji zostały przyłączone dodatkowo 3 dekanaty, między innymi sokołowski, w tym parafia Rozbity Kamień a z nią nasze Ruciany.
Kiedy już wiemy co nieco o ziemi, warto więc kilka słów napisać u ludziach tamtych czasów. Nas będzie interesowała szlachta, gdyż większość herbarzy zalicza Rucińskich i Ruczyńskich do tej kategorii społecznej. Z historii wiemy, że istniał podział szlachty na magnaterię, szlachtę dworską i zaściankową, przy czym niektóre słowniki traktują szlachtę zaściankową jako zubożałą szlachtę dworską. Mogło się i tak zdarzać ale na Mazowszu rzecz się miała inaczej. W tym miejscu zacytuję Tadeusz Gajla, który w swoim dziele Polskie rody szlacheckie i ich herby pisze: "Droga do stanu szlacheckiego była dla ludzi spoza stanu trojaka: adopcja, nobilitacji i indygenat. Adopcją było uznanie nieszlachcica za członka swego rodu i danie mu swego herbu." Tu trzeba dodać, że adaptowany otrzymywał też skrawek ziemi, który nie był w stanie wyżywić następnych pokoleń.
Jest wielce prawdopodobne, że w pierwszej połowie XIV wieku Krystyn herbu Ogończyk wojewoda czerski adaptował zasłużonego wojownika, a naszego przodka do swego herbu.
W tym miejscu poczytajmy co pisze Zygmunt Gloger o szlachcie Podlasia cytując fragmenty ze wstępu do "Herbarza" Kapicy Milewskiego. "Na siedziby Jadźwingów, po ostatnim ich pokonaniu ich przez Leszka Czarnego, w końcu XIII stulecia zaczęła osiadać liczna szlachta mazowiecka na przestrzeniach gdzie utworzono potem ziemię Bielską, Drohicką i Mielnicką województwa Podlaskiego." Dalej czytamy: "Szlachta ta, najstarsza może u nas, dostarczała w dawnych wiekach najwięcej ludzi do obrony granic Rzeczpospolitej, uważając służbę rycerską nie za zasługę ale za obowiązek. Ubóstwa nigdy się nie wstydziła, szczycąc się że dźwiga pług i miecz zarazem.
Z Mazowsza i Podlasia szlachta ta rozniosła nazwiska swoje po całym kraju, w którym nie masz dzisiaj zakątka, aby nie posiadał rodzin mających swoje gniazda w ziemiach wzmiankowanych, a swoją historyje w dziele Kapicy."
Zwracam się do Was w ten poufały sposób gdyż, jak to się później okaże, wszyscy Rucińscy i Ruczyńscy mają wspólne korzenie, a więc wszyscy też w jakimś stopniu jesteśmy z sobą spokrewnieni. Poszukując przez 20 lat własnych korzeni trafiłem na wiele dziesiątek dokumentów i setki informacji o ludziach naszego nazwiska. Pisząc ten blog będę się do nich odwoływał lub je cytował.
W publikowanym tekście od czasu do czasu pojawią się takie określenia jak Drohiczyn i ziemia drohicka, a później także Lubawa i ziemia lubawska. Pojęcia te nie są w powszechnym obiegu zbyt często używane, więc już na początku wyjaśniam, że obie te miejscowości leżą na średniowiecznym szlaku hanzeatyckiem wiodącym z Gdańska do Brześcia Litewskiego i dalej do Morza Czarnego. W Drohiczynie znajdowała się wówczas ważna komora celna.
Historyczne zapisy o Drohiczynie pochodzą z jeszcze bardziej odległych czasów. Najstarsza wzmianka mówi, iż była to obronna osada Jadźwingów. W 1184 roku na ziemi drohickiej powstało udzielne księstwo, a w 1254 roku Drohiczyn był miejscem koronacji jedynego w dziejach Rusi króla Daniela Halickiego. W 1520 roku Drohiczyn został stolicą województwa podlaskiego. Później już nie miał w historii większego znaczenia. Ranga Drohiczyna urosła gdy 5.czerwca 1991 r. została proklamowana przez papież Jana Pawła II diecezja Drohiczyńska. Natomiast bullą papieską z 25. marca 1992 roku do tej diecezji zostały przyłączone dodatkowo 3 dekanaty, między innymi sokołowski, w tym parafia Rozbity Kamień a z nią nasze Ruciany.
Kiedy już wiemy co nieco o ziemi, warto więc kilka słów napisać u ludziach tamtych czasów. Nas będzie interesowała szlachta, gdyż większość herbarzy zalicza Rucińskich i Ruczyńskich do tej kategorii społecznej. Z historii wiemy, że istniał podział szlachty na magnaterię, szlachtę dworską i zaściankową, przy czym niektóre słowniki traktują szlachtę zaściankową jako zubożałą szlachtę dworską. Mogło się i tak zdarzać ale na Mazowszu rzecz się miała inaczej. W tym miejscu zacytuję Tadeusz Gajla, który w swoim dziele Polskie rody szlacheckie i ich herby pisze: "Droga do stanu szlacheckiego była dla ludzi spoza stanu trojaka: adopcja, nobilitacji i indygenat. Adopcją było uznanie nieszlachcica za członka swego rodu i danie mu swego herbu." Tu trzeba dodać, że adaptowany otrzymywał też skrawek ziemi, który nie był w stanie wyżywić następnych pokoleń.
Jest wielce prawdopodobne, że w pierwszej połowie XIV wieku Krystyn herbu Ogończyk wojewoda czerski adaptował zasłużonego wojownika, a naszego przodka do swego herbu.
W tym miejscu poczytajmy co pisze Zygmunt Gloger o szlachcie Podlasia cytując fragmenty ze wstępu do "Herbarza" Kapicy Milewskiego. "Na siedziby Jadźwingów, po ostatnim ich pokonaniu ich przez Leszka Czarnego, w końcu XIII stulecia zaczęła osiadać liczna szlachta mazowiecka na przestrzeniach gdzie utworzono potem ziemię Bielską, Drohicką i Mielnicką województwa Podlaskiego." Dalej czytamy: "Szlachta ta, najstarsza może u nas, dostarczała w dawnych wiekach najwięcej ludzi do obrony granic Rzeczpospolitej, uważając służbę rycerską nie za zasługę ale za obowiązek. Ubóstwa nigdy się nie wstydziła, szczycąc się że dźwiga pług i miecz zarazem.
Z Mazowsza i Podlasia szlachta ta rozniosła nazwiska swoje po całym kraju, w którym nie masz dzisiaj zakątka, aby nie posiadał rodzin mających swoje gniazda w ziemiach wzmiankowanych, a swoją historyje w dziele Kapicy."
sobota, 9 stycznia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)